piątek, 24 czerwca 2016

Anioł z Powołania


Dzień dobry Wszystkim.Ostatnio Nas tutaj nie było, ponieważ doba okazała się za krótka.Dzisiaj opowiem Wam o dwóch osobach, które wnoszą dużo dobrego do życia Igorka. Często się mówi o osobach, które wykonują swoją pracę z pasją, miłością , empatią, determinacją a zarazem z wielkim uśmiechem na twarzy i poświęceniem … Mówimy o nich, że wykonują dany zawód z powołania.Niestety różne są osoby, a tych wyjątkowych jest naprawdę mało. Mamy to szczęście, że trafiliśmy właśnie na nie. Opowiem Wam dzisiaj historie Igorka i dwóch wspaniałych Kobiet.

Niezwyczajna Rehabilitantka


Wszystko zaczęło się pod koniec września 2014r. Igorek miał wtedy 7 miesięcy, będąc w tym wieku nie potrafił zrobić ze swoim ciałkiem nic. Miesiące rehabilitacji nie dawały żadnych efektów, a P. Doktor powiedziała Nam, abyśmy nie nastawiali się na cud, bo z Naszego Synka nic nie będzie. Wyrok, szok, zdziwienie, żal, smutek …? Nie wiem, co wtedy czułam, ale nie chciałam się poddać. Wierzyłam, że Mój mały Wojownik jest wstanie pokonać wszystkie przeszkody postawione na swojej drodze. Przecież wygrał walkę z czasem, WYGRAŁ SWOJE ŻYCIE!
Dostaliśmy namiary na pewną Panią Neurolog, która dała Nam nadzieję. Uwierzyła w Igorka , zleciła badania, poleciła zmienić rehabilitantkę i metodę rehabilitacji. Dostałam namiary na Anitę i tak rozpoczęła się Nasza podróż z rehabilitantką, która okazała się Aniołem Stróżem Igorka. Pamiętam ten dzień , gdy spotkaliśmy się pierwszy raz. Zapoznała się z Igusiem, z jego chorobą (wtedy jeszcze nie miał stwierdzonego Zespołu Potocki-Lupski, który towarzyszy jemu od momentu zapłodnienia)
Mijały miesiące i efektów nie było, a jak były to naprawdę znikome. Anita przychodziła do Nas zawsze z pozytywnym nastawieniem i uśmiechem na twarzy. Często jest tak, że lekarze, rehabilitanci po jakimś czasie leczenia odpuszczają. Uważają, że nie ma sensu męczyć dziecka, bo i tak nic dobrego z tego nie wyniknie. Szczerze mówiąc  tak też wydawałoby się , że będzie w Naszym przypadku. Mimo tylu miesięcy rehabilitacji, postępy były znikome. Jednak „Ciocia Anita” nie odpuściła, a mogła. Walczyła każdego dnia dzielnie i mimo trudu i poświęcenia włożonego w prace z Igim, było widać jak Ona kocha to co robi. Nigdy nie narzekała, była i jest przy Nas do dziś, a uwierz bywały ciężkie dni. I nie mówię tylko o Synku, ja też bywałam trudna, zadawałam czasem te same pytania i pewnie „trułam  dupsko”. Tak bardzo chciałam usłyszeć, że Mój mały Chłopczyk obróci się z plecków na brzuszek, usiądzie …. Wtedy o innych rzeczach nawet nie marzyłam. Chciałam, aby mi nie rozlewał się w ramionach jak mała roślinka. I nagle pewnego dnia w wieku około 16 miesięcy stał się CUD. Efekty przyszły dynamicznie z dnia na dzień, to był raj na Ziemi. Każdego dnia dziękuję Bogu, że trafiliśmy właśnie na Nią. Obecnie Igorek ma 28 miesięcy siedzi, czworakuje, wstaje przy przedmiotach, chodzi za rączkę, wspina się, czołga się, chodzi „ jak pajączek” . Niby mówi się, że największą pracę wykonuje rodzic z dzieckiem w domu. Jednak nie oszukujmy się, jeżeli chodzi o rozwój ruchowy dziecka niepełnosprawnego to bardzo dużą rolę odgrywa praca rehabilitanta, to On uczy dziecka prawidłowych odruchów, a my tylko staramy się je podtrzymywać i dążyć do tego , aby było lepiej. Jestem pod ogromnym wrażeniem Jej pracy, to co robi dla dzieciaków i Ich rodziców jest wspaniałe. Można by chwalić każdego rehabilitanta, jednak tych z powołania jest niewielu. Igorek zdążył się tak przyzwyczaić i za każdym razem wita Ją z uśmiechem na twarzy. Jednak nie zawsze ćwiczenia są takie przyjemne i próbuje kombinować, aby się od nich wymigać.



Tak naprawdę mogłabym napisać tysiąc dobrych słów o Anicie, bo jest wspaniałą osobą, ma ogrom życzliwości w sobie, w każdym widzi coś dobrego, nie poddaje się, jest najlepszą rehabilitantką pod słońcem. Wiesz, gdybym miała Tobie kogokolwiek polecić to na pewno byłaby to Ona. Ostatnio nawet w „sojuszu z Ciocią Anitką” , Iguś nie chce dać się masować fizjoterapeutce. Nie ma co się dziwić, bo jest przyzwyczajony i wie, które ręce leczą J. Do mojego życia też sporo wniosła, ponieważ mogłam nauczyć się od Niej wielu rzeczy. Jestem i będę największą dłużniczką Anity, chyba nigdy nie spłacę takiego długu.  To Nasz Anioł i na pewno nie tylko Nasz, bo postawiła na nogi niejedno dziecko. Taka zwyczajna, skromna osoba, na którą mógłbyś nie zwrócić uwagi na ulicy, a potrafi tyle wnieść do maleńkiego życia. Przede wszystkim pomaga w sprawieniu, że niemożliwe staje się możliwym. Mam nadzieję, że jej dobroć do niej powróci ze zdwojoną siłą.


Otwieram drzwi, a tu Bośka


W październiku 2015r. rozpoczęliśmy zajęcia w kolejnym ośrodku. Nadszedł piątek i mieliśmy iść na spotkanie z logopedą. Nawet nie wiesz, jakie było moje zaskoczenie,
gdy otwierając drzwi od gabinetu zobaczyłam Bośkę, koleżankę z dzieciństwa.
Szczerze to najpierw moje uczucia były mieszane, bo różnie patrzymy na młode osoby, które dopiero, co skończyły studia. Nawet nie wiesz,  jakie było moje zaskoczenie po zakończeniu pierwszych zajęć. Igorek polubił ją od pierwszego wejrzenia.
Widać było, iż czuje się dobrze w jej towarzystwie. Zawsze ze skupieniem jej słucha i chociaż czasem jest nieznośny, ucieka i marudzi to Ona zawsze znajdzie na niego sposób. Wiem, że łatwo nie jest , bo Igora przypadek jest wyjątkowy i pierwszy taki, z którym pracowała. Jednak i tym razem trafiliśmy na osobę, która stara się wnieść nowe umiejętności w życie Igorka i nie odpuszcza po nieudanych próbach. Wiesz , dlaczego napisałam właśnie o niej? Mimo, że jest młoda to wiem, że jest i będzie kolejną z nielicznych osób z powołaniem do tego, co robi. Lubię wracać tam z Igusiem, bo Bosia nie udaje, że Nas rozumie. Porozmawia i wypowie się na każdy temat, ale bez fałszu, sztucznego współczucia.  Często dyskryminuje się młode osoby, ale warto im zaufać. To miłe, gdy widzisz jak Twoje dziecko ma swoje ulubione osoby, do których z chęcią idzie poza Mamą, Tatą i Babcią. Zajęcia z Bosią to nie jest tylko terapia, to zabawa, część Naszego życia. Mamy kilka zajęć tygodniowo i kilku terapeutów. Jednak tylko z nią mój mały Synek ma taki dobry kontakt, Ona wie jak sprawić radość na jego buzi, a tym samym wnieść ciepło do mojego serca, płynące z radości mojego dziecka. Wiem, że On również ją czegoś uczy… Wszystkich Nas dzieci uczą jednej, a za to bardzo ważnej rzeczy. Te małe istoty pokazują Nam, że warto cieszyć się z najmniejszych, czasem nie widocznych rzeczy.
Warto być otwartym na ludzi i nie powinniśmy oceniać ich zbyt pochopnie. Czasem potrzeba miesięcy, a nawet lat by powiedzieć coś o drugiej osobie. Nigdy nie powinniśmy wątpić w drugiego człowieka.
Mamy ogromne szczęście, że otaczamy się wśród życzliwych osób, takich które Nas nie oceniają, ale starają się zrozumieć.


„Dobry człowiek jest jak małe światełko.
Wędruje poprzez mroki naszego świata
i na swojej drodze zapala zgaszone gwiazdy”

Na rozpoczęcie tego upalnego weekendu zapraszam Was do odsłuchania piosenki napisanej przez mojego Męża. Wsłuchaj się w tekst i nie zapomnij o tym, co dla Ciebie jest najważniejsze.

Miłego słuchania i pełnego radości weekendu życzę 
Dorota

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz