piątek, 16 grudnia 2016

Masz najcenniejszy dar świata…




Witajcie. Na wstępie chciałabym Was przeprosić za długą nieobecność. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że nie miałam czasu i sił na pisanie postów.  W ostatnich miesiącach razem z Igusiem spędziłam trochę czasu na oddziałach. Jednak miniony tydzień był jednym z trudniejszych. Podejrzewano u Igora bardzo poważną chorobę i nie można było nic zrobić przez 7 dni poza czekaniem na ostateczną diagnozę. Trudno mi było wytrzymać, bo chociaż wierzyłam, że będzie dobrze i miałam przy swoim boku wspaniałe wsparcie…. Bałam się niesamowicie, a gdzieś tam w głowie układałam sobie scenariusz z czarnymi myślami. Tak minął ten tydzień i nadeszła wyczekiwana środa. Jest nasza kolej i wchodzimy do gabinetu. Serce waliło mi jak oszalałe, a ja nie myśląc wale prosto z mostu do lekarza „czy Igor ma ….”. Po zaledwie kilku sekundach usłyszałam najpiękniejsze wieści „nie ma guza…, a wyniki są w normie”. Nie wyobrażasz sobie jak wielki kamień spadł z mojego serca i nie tylko z mojego. Przy okazji chciałabym podziękować najbliższym osobom, które wiedziały, co się dzieje i wspierały mnie jak tylko mogły. Dzięki im i ich modlitwie dzisiaj jesteśmy w domku i możemy w spokoju walczyć o dalszy rozwój Igiego. 
Już jakiś czas temu chciałam Tobie napisać o cennym darze, który masz. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, że masz miliony, a może miliardy w swojej kieszeni.
Twój dzień zaczyna się od kawki bądź herbatki, a potem biegniesz w pogoni za pieniędzmi?
Marzysz o pięknym domu, fajnym samochodzie, wyjątkowych wakacjach, a może odkładasz każdy grosz na spłatę kredytu? Masz rację to są ważne rzeczy, ale czy najważniejsze?
Nie masz tych wszystkich podobno potrzebnych rzeczy, jakie ma Twój znajomy, a może szef? 
Odpowiedz na pytanie: Czy masz zdrowie?
Jeżeli je masz to uwierz mi, że jesteś miliarderem! Nie jedna osoba zazdrości Tobie tego daru, który masz. Chciałabym być na Twoim miejscu, chciałabym biec w pogoni za czymś innym niż zdrowie.
Chciałabym odprowadzać Synka do żłobka, chciałabym iść do pracy, chciałabym nie modlić się o poprawę Igora zdrowia, chciałabym nie jeździć do szpitali, chciałabym nie kupować tych wszystkich leków, chciałabym móc wziąć te wszystkie problemy zdrowotne mojego dziecka na siebie.
Ja mogę tylko chcieć, ale nic nie zwróci zdrowia mojemu dziecku. Jedyne, co mogę robić to starać się o poprawę zdrowia mojego wojownika.  Zastanów się czy warto biec w tym „wyścigu szczurów” i zaharowywać się na śmierć nie patrząc na to, co jest ważne? Wyobraź sobie, że dorobiłeś się tego, o czym zawsze marzyłeś i nagle Ty bądź ktoś z Twoich najbliższych zachoruje. Co myślisz? Podejrzewam, że jesteś w stanie oddać wszystko, aby Tylko mieć zdrowie. Wtedy będzie już za późno… Jedyne, co będziesz mógł robić to walczyć  i się modlić. Nie wiem, czy zwracasz uwagę na swój stan zdrowia, chodzisz na badania kontrolne, zastanawiasz się czy Twoje gorsze samopoczucie ma drugie dno? Jeżeli nie to wierz mi, że warto. Dzisiaj możesz myśleć, że to zwykłe zmęczenie, a za tydzień bądź miesiąc może być zbyt późno. Dlatego mam do Ciebie prośbę.
Pomyśl o swoim zdrowiu, zastanów się, co będzie, gdy Ciebie zabraknie. Co zrobią Twoi bliscy, gdy zachorujesz? Co Ty zrobisz, gdy Twoja ukochana osoba zachoruje? Leć w pogoni za swoimi priorytetami, ale pamiętaj o swoim zdrowiu. 
„Człowiek najpierw pragnie być pięknym, potem bogatym a na końcu tylko zdrowym”
Niech to tylko zdrowie stanie się Twoim celem. Zdrowy szczęściarzu uwierz mi na słowo, że masz największe bogactwo.
„Jeśli tracisz pieniądze, nic nie tracisz. Jeśli tracisz zdrowie, tracisz wszystko..”

Zwracając uwagę na ostatnie wydarzenia i na to, że zbliża się nowy rok, a razem z nim czas na rozpoczęcie turnusów rehabilitacyjnych… Chciałabym Ciebie prosić o wsparcie w toczeniu tej nierównej walki z PTLS. Więcej dowiecie się wchodząc w podany niżej link.







Nie wiem, czy pojawi się jeszcze jakiś post przed świętami. Dlatego już dzisiaj chciałabym życzyć Tobie 
spokojnych, rodzinnych, przepełnionych miłością, a przede wszystkim zdrowych Świąt Bożego Narodzenia.

Pozdrawiam Dorota


czwartek, 17 listopada 2016

W małym ciele wielka siła…


Dzień dobry.
Dzisiaj jest światowy dzień wcześniaka, a razem z nim w mojej głowie ustawiły się wszystkie wspomnienia.

Jest 28.02.2014r. leże na porodówce, jestem przygotowywana do cc, a z moich oczu płynie wulkan łez. Położna i lekarz próbują mnie uspokoić i choć mam wewnętrzny spokój to jednocześnie wszystkie emocje ze mnie wychodzą, tona ręczników nie wystarcza, a łzy płyną i płyną. Wybiła godzina 9:50 i nagle słyszę „ urodziła Pani Synka”. Pierwsza myśl w mojej głowie, którą wykrzyczałam na głos to „Czy Igorek żyje!?”. Położna mówi, że żyje, a ja pytam, dlaczego nie płacze…. Po chwili usłyszałam trzy delikatne i prawie bezgłośne stęknięcia, których nie można nazwać płaczem. Obok mnie pełno służby medycznej, a przed moimi oczami mignęła mała pytka. Nie widzę mojego Synka, nie mogę jego dotknąć, słyszę tylko jakieś rozmowy lekarzy i personelu medycznego, a po chwili widzę , że wywożą w trybie natychmiastowym mojego wojownika. Leżę na Sali pooperacyjnej i patrzę na wszystkie mamy, które mają przy sobie swoje maluszki. Moje serce krwawi z rozpaczy i miłości. Stan Igusia jest ciężki, a ja mogę zobaczyć tylko Jego zdjęcia. Jest taki malutki i delikatny. Leżę i nie mogę nic zrobić, a On kilka metrów dalej walczy o swoje życie. Nie ma żadnych szans na przeżycie, lekarze każą przygotować się na najgorsze. Mijają godziny, rodzina może zobaczyć mojego Synka, a ja mogę, co najwyżej zerkać na zdjęcia. Co kilka minut pytam, co z Igusiem, jak On się czuje, czy żyje …. Jest coś po godzinie 17, a moi bliscy odjeżdżają. Zostaje sama ze zdjęciami i modlę się o życie mojego chłopca. Około godziny 22 ubłagałam lekarza, abym mogła zobaczyć mojego Synka. Pielęgniarka przychodzi z wózkiem i każe mi usiąść, a ja odnajduje w sobie siły i mówię, że szybciej dojdę na intensywną terapię. Położna przygotowuje mnie do wizyty u mojego dziecka. Wchodzę na salę i widzę 1950g szczęścia i 47cm miłości. Łzy napływają do oczy, On jest taki piękny, wygląda jak maleńka żabka, jest taki kruchy, a zarazem silny. Jego serduszko walczy, bo bardzo chce żyć. Lekarz jest w szoku, że wygrywa walkę z czasem, z godziny na godzinę jest coraz lepiej. Mówię do Igiego, że jestem Jego Mamą, że kocham Jego nad życie. Leży w inkubatorze, a ja przez maleńkie okienko mogę dotknąć mojej maluśkiej rączki. Małe paluszki mają tyle siły, że mocno ściskają mój palec, a ja wiem, że urodziłam Wojownika. Mijały minuty, godziny, doby, a On walczył i rozkochiwał mnie w sobie coraz bardziej. Wydawałoby się, że bardziej kochać nie można, a tu proszę do dnia dzisiejszego kocham coraz mocniej i poznaje nowe znaczenia miłości. Wpatruje się w tą maleńką istotkę i nagle otwierają się te piękne oczka. Są większe od całego ciałka, tak to jest mój Synek, ma tak piękne i duże oczka, które przenikają całe moje ciało. Każdego dnia poznaję jego i wierzę, że będzie dobrze. Pierwszy uśmiech! Ach, co to było za wydarzenie. Skradł moje serce po raz kolejny i skrada je do dzisiaj z każdym uśmiechem, którego mamy więcej od Was, bo on jest zaletą choroby genetycznej, którą posiada mój Syn. Mija 8 doba życia, a ja mogę wziąć na ręce tą maleńką kruszynkę. Nie da opisać się tych emocji. Wyobraź sobie, że nie możesz wziąć swojego dziecka na rączki, nie możesz przytulić, pocałować. Jakbyś się czuła?
Wtedy wygrałam swój pierwszy milion w totka! Mój Synek tuli się do mojego serca, a ja czuję, że urodziłam się na nowo. Nadeszła 11 doba, Igi zostaje przeniesiony z inkubatora do łóżeczka. Następnego dnia idę zabrać moje dziecko z intensywnej terapii. Zaczyna się nasze wspólne życie razem, a nie osobno. 
Po 15 dniach możemy wyjść do domku z wagą 2010g, bo w czwartej dobie waga spadła do 1740g mimo narodzin w 37 tygodniu. Mijają dni, tygodnie, miesiące, a my jeździmy od lekarza do lekarza, jeździmy na rehabilitacje. Mija 8 miesiąc, a rezultatów zero, diagnoz zero, a jedyne, co słyszymy to „ Państwa dziecko będzie leżało, nic nie da się zrobić..” Pierwsza myśl w głowie „ Szukamy innego specjalisty" i tak trafiliśmy na najlepszą Panią neurolog. Nagle słyszymy, że wszystko jest możliwe, że to nie jest tylko wcześniactwo, że jest jakiś większy problem. Rozpoczynamy rehabilitację z inną rehabilitantką i nową metodą. Mijają kolejne miesiące, a w 2015r. słyszymy diagnozę „ Zespół Wad Wrodzonych – Zespół Potocki Lupski. Ta diagnoza stawia nowe możliwości, wiadomo, co jest, co trzeba robić, mamy świadomość jak może być. W  16 miesiącu pojawiają się pierwsze efekty rehabilitacji i nagle nadzieja staje się prawdą. Rosnę z każdym postępem mojego dziecka. Przewijamy się przez szpitale, różne badania i zabiegi za nami, a dzisiaj mój Syn ma 33 miesiące. Dziś wiem, że nie ma rzeczy nie możliwych. Trzeba brać poprawkę na to, co mówią inni, nawet wykwalifikowani specjaliści. Iguś według lekarzy nie miał żyć, miał leżeć, miał być „wiotki jak roślinka”, a dzisiaj? 
Mam Synka, który pomimo nieuleczalnej choroby, pomimo wielu wad i chorób walczy. Każdego dnia się rozwija i choć nigdy nie będzie w pełni zdrowy, a Jego stan zdrowia skacze, co 5 minut to jestem dumna, że jestem Jego Mamą. Mam największe szczęście, że to właśnie ja jestem Jego Mamą, że to właśnie On jest moim Synem. On się nie poddał i ja się nie poddam, bo siła jest w nas, a nasza miłość zwycięży wszystko. 




„Musicie być mocni mocą miłości, która jest potężniejsza niż śmierć… Musicie być mocni miłością, która cierpliwa jest, łaskawa jest…”






Miłego dnia
Dorota 

niedziela, 6 listopada 2016

Miłość prawdziwa wszystko zwycięży …

Hej. W planach miałam inny post, który jest już gotowy, ale wszystko się zmieniło, gdy zobaczyłam pewne zdjęcia. Pamiętacie Kingę, o której kilka postów wcześniej wspomniałam? To młoda, piękna i niesamowicie silna kobieta, która zmaga się z zaawansowanym stadium nieoperacyjnego raka żołądka, ale o tym już sobie przeczytajcie sami.

Kinga spotyka się z Mikołajem od kilku lat, a w tym czasie przeżyli wiele wspólnych przygód. Mikołaj zaraził Ją swoją pasją do siłowni. Kinga osiągnęła mistrzostwa w kulturystyce i fitnessie zarówno w Polsce jak i na Świecie.W momencie, gdy usłyszała o swojej diagnozie ich całe życie runęło.

Wiesz, co mógł zrobić Mikołaj?

Mógł powiedzieć „ Przepraszam Kinga nie dam rady”, „Ja nie chcę tak żyć, nie chcę się bać o Twoje życie”. No właśnie mógł. Właśnie w tym momencie przemówiła prawdziwa, silna, niezniszczalna miłość. Przecież Mikołaj to zdolny, inteligentny mężczyzna i zapewne niejedna kobieta ogląda się za nim. Mógłby zmienić swoje życie, ale tego nie zrobił, bo jego życiem jest Ona. Wiem, o czym mówię, bo tylko człowiek z prawdziwą i szczerą miłością jest w stanie poświęcić się dla drugiej osoby. Prawdziwa miłość pojawia się właśnie w tych najtrudniejszych momentach naszego życia. Jest najdelikatniejsza, najspokojniejsza, najwierniejsza, a przede wszystkim jest największym i najlepszym lekarstwem tego świata. Gdyby jej zabrakło na tym świecie to, jacy byśmy byli? Jakby wyglądało nasze życie? Miłość sprawia, że jesteśmy w stanie przenieść góry. Zapewne Ich codzienne czynności sprawiają im ogrom trudu, cierpienia, ale jestem pewna, że  potrafią czerpać z nich szczęście. Ono może być niewidoczne dla nas, ale jak myślisz, jak Oni się czują? Wiem, że z każdą czynnością pojawia się nowe znaczenie czułości, troski, bezpieczeństwa, a przede wszystkim miłości. Wydawałoby się, że zmiana kroplówki to obowiązek, ale Ciebie zaskoczę. Powiem Tobie, co zobaczyłam na zdjęciach, w których jest uwiecznione podłączanie kroplówki  i podawanie leku Kindze.

Troska, bo On wie, że dzięki niemu Ona poczuje się lepiej. Szczęście, bo z lepszym samopoczuciem pojawi się na Jej twarzy większy uśmiech. Radość, bo niezależnie od miejsca są razem. Poczucie bezpieczeństwa, bo kto zajmie się Kingą lepiej od mężczyzny jej życia. Najważniejsza w tym wszystkim jest MIŁOŚĆ. Miłość, którą widzę w ich rękach, w ich oczach, w każdym ich wspólnym zdjęciu. Tutaj nie ma nic udawanego. Wszystkie uczucia są widoczne, bo One przebijają ich wnętrza, wylatują ponad Ich.



Jesteś szczęśliwy/a, zakochany/a? Oddałbyś za swoją ukochaną połówkę życie, a Ona swoje za Twoje? Pewnie odpowiesz mi tak. Nic nadzwyczajnego, bo zazwyczaj taką odpowiedź można usłyszeć, gdy ktoś jest bliski naszemu sercu. Niestety prawdziwą odpowiedź na to pytanie dostaniesz dopiero, gdy znajdziesz się w takiej sytuacji. Pokazywać miłość można na pokaz i wydawałoby, że każdy w nią uwierzy. Przecież zdjęcia całujących się par są takie urocze. Jednak tej prawdziwej miłości nie trzeba nic dodawać, nie trzeba starać się jej pokazać, Ona pokaże i obroni się sama. 
Zostawiam Was ze zdjęciami przepełnionymi miłością i ludźmi, którzy są dla siebie stworzeni.


„Prawdziwa miłość to nie związek idealny, bo taki nie istnieje, ale pełen kłótni i godzenia, łez i uśmiechów. I mimo, że jest ciężko i ma się dość, nie poddajesz się, bo wiesz, że z Tą osobą jesteś szczęśliwszy niż z kimkolwiek innym”.










Autor zdjęć: Sławomir Świetlik

„Amor vincit omnia – miłość wszystko zwycięża”



Pozdrawiam Dorota

piątek, 14 października 2016


Każde nowe doświadczenie sprawia, że poznajemy dotąd nieznaną część siebie...


Hej. Jest piątek wieczór, a ja siedzę w pociągu i wracam z uczelni. Zakładam słuchawki i włączam "Alan Walker - Faded" w różnych wersjach. W głowie myśl "Dorcia wyłącz się i nie myśl przez chwilę". Ta myśl szybko ucieka i nagle zapala się lampka w głowie, która nasuwa mi temat nowego posta. Biorę długopis i zaczynam przelewać swoje przemyślenia na kartkę.
 

Strzelamy słowami jak ślepakami...



Każdego dnia wypowiadamy milion słów. Rozmawiamy z kimś, a czasami mówimy sami do siebie. Staramy się być mili, ale czasem to nie wychodzi. Najwięcej przykrych słów kierujemy w stronę naszych najbliższych. Nie zastanawiamy się nad tym co mówimy, tylko strzelamy słowami jak ślepakami. Nieważne gdzie, ale ważne by bolało. Gdy skończymy ,myślimy sobie " po jaką ... te słowa", " Co ja zrobiłam/zrobiłem". Jeżeli takie są nasze myśli to jest dobry znak, bo rusza nas sumienie i w głębi serca potrafimy przyznać się do błędu. Wszystko super, ale zastanówmy się przez chwilę, czy potrafimy podejść do danej osoby i powiedzieć... "Przepraszam za moje słowa. Zdaję sobie sprawę, że Ciebie zraniły i postaram się zmienić. Nie obiecuję, że to nastąpi, bo czasem strzeli mi coś do łba i znowu będę paplać głupoty". Nie! Taka Nasza natura, że takie przepraszam rzadko się zdarza. Zazwyczaj jest to coś takiego... "Przepraszam i więcej tego nie zrobię". Za jakiś czas znowu to samo i identyczna gadka. Osób, które nie popełniają tych samych błędów i potrafią się do nich przyznać jest bardzo mało. Po kilku dniach, a czasem tygodniach wszystko wraca do normy i wydaje się nam, że nie ma sprawy. Wybacz, że Ciebie rozczaruje, ale sprawa jest. To, co złego, przykrego mówimy drugiej osobie na zawsze zostaje wewnątrz jej. Chociaż z czasem wybaczy, to nigdy nie zapomni. Mamy to do siebie, że w słabszych chwilach wypominamy to, co wydarzyło się dawno temu i nie widzimy swoich błędów, ale cudze. Nie da się zapomnieć, ale może łatwiej by się żyło, gdybyśmy starali się nie wracać do przykrych wydarzeń. Na pewno zrobi się lżej na sercu osobie, której przyznamy się do tego jak ją skrzywdziliśmy i naprawdę zrozumiemy swój błąd. Oczywiście przyznajmy się do czegoś co rzeczywiście zrobiliśmy, a nie do tego, co ktoś nam wmawia. Nie uchronimy każdego przed naszymi niewyparzonymi językami, ale możemy pokazać, że mamy serca i uczucia, które czasem odnajdujemy po fakcie. 

"Nasze złe czyny wbijają nóż, a złe słowa wbijają ostrza. Rana od noża kiedyś się zagoi, a ślady ostrza zostaną w Nas na zawsze. Grunt to starać się żyć teraźniejszością, a nie przeszłością"

Miłego weekendu
Dorota

wtorek, 27 września 2016

Wewnętrzna siła


Hej. Dzisiaj opowiem Wam pewną historię. 
Była pewna młoda kobieta, która spełniała swoje marzenia. Każdy cel, który pojawił się w jej głowie od razu stawał się jej sukcesem. Piękna, mądra, a zarazem silna kobieta, która dzięki swojej wewnętrznej radości sprawiała, że uśmiech pojawiał się na innych twarzach. Pewnego dnia wszystko prysnęło niczym bańka mydlana. Usłyszała diagnozę zaawansowane stadium nieoperacyjnego raka żołądka. Wydawałoby się, że jest to wyrok. 
Zatrzymajmy się na sekundkę, bo tutaj zaczyna się wszystko od nowa…
Wiesz, dlaczego akurat Ona usłyszała taką diagnozę, a nie Ty?
Dlaczego mój Syn choruje na nieuleczalny zespół wad wrodzonych, a nie ja?
Dlaczego Amelka od momentu swoich narodzin przeszła tyle operacji i ma tak poważne problemy ze zdrowiem, a nie jej mama?
Nie bez powodu ten u góry wybrał sobie Ich, jako swój cel. 
Myślimy sobie, jaki ten świat jest okrutny, dlaczego właśnie takie osoby zmagają się z takimi problemami zdrowotnymi.
Nic nie dzieje się bez przyczyny, a Bóg wybrał właśnie Ich, bo wie, że ani Ty, ani Ja nie poradzilibyśmy sobie z takimi przeciwnościami losu.
Tylko wyjątkowe osoby dotykają przeróżne choroby, bo One mają niesamowitą siłę walki. Każdy zły wyrok są wstanie obrócić w diament pełen dobrych i niewidocznych dla oczu chwil oraz rzeczy. Amelka oraz Igor również usłyszeli, że nie mają szans na życie, a jednak dzisiaj są z nami. Wiem, co czują rodzice Kingi, bo nie ma nic gorszego niż wyrok śmierci wydany na Twoje dziecko. Te dwie małe istoty pokazały, że mają jeszcze sporo dobrego do zrobienia na tym świecie i dzisiaj mimo przeciwności losu są z nami i walczą każdego dnia o lepsze jutro. Wierzę, że Kinga da radę i pokona to choróbsko. Ona jeszcze ma sporo do zrobienia i dzisiaj zmaga się z tą chorobą nie tylko dla siebie, ale też dla najbliższych, dla nas wszystkich, abyśmy zobaczyli, że nie ma rzeczy niemożliwych. Wiem, że Kinga dostała drugie życie, chociaż na razie jest ciężkie to przyjdzie moment, w którym dostanie złoty i najważniejszy medal w swoim życiu. Wiesz, dlaczego Ona, nasze dzieciaczki i wszystkie chore osoby są jeszcze na tym świecie? Ich serca pragną żyć i walczą, aby być z nami. Łapią garściami szczęście z najdrobniejszych rzeczy i wierzą w to, co wydawałoby się niemożliwe. Nie każdy z nas ma tak ogromną, wewnętrzną siłę walki jaką mają Oni. Dopiero przy nich i dzięki nim możemy zobaczyć jak wspaniałe, a zarazem kruche jest życie. Są to wzory do naśladowania, bo mimo trudów i ciężkich kłód rzuconych im pod nogi nie poddają się, a z każdym dniem jeszcze bardziej walczą o swoje marzenia.



„Aby osiągnąć wielkie rzeczy, musimy nie tylko działać ale i marzyć. Musimy nie tylko planować, ale też wierzyć”




Miłość przezwycięży wszystko


Dzisiaj zobaczyłam filmik, w którym wypowiadał się partner Kingi, a z jego oczu płynęły łzy. Łzy żalu, smutku, złości, a zarazem wielkiej miłości i radości, bo może siedzieć przy boku Kingi. Obejrzałam ten filmik kilka razy i pewnie jeszcze kilkanaście razy obejrzę, a za każdym razem płynęły łzy z moich oczu. Nie tylko łzy wzruszenia i podziwu jak silna jest ich miłość, ale łzy matczyne. Po włączeniu play za każdym razem wracały mi wspomnienia z intensywnej terapii, w której stałam przy maleńkim łóżeczku i ze łzami w oczach modliłam się o życie małego człowieka, mojego Synka. Wiem, że ta prawdziwa, szczera miłość jest wstanie przezwyciężyć wszystko. Tą prawdziwą miłość można zobaczyć właśnie w takich trudnych i najcięższych chwilach naszego życia. Chciałabym napisać coś jeszcze, ale nie potrafię, bo pisząc ten post łzy płyną ze mnie strumieniami. Proszę Was, abyście nigdy nie przestawali okazywać miłości najbliższym. I wierzcie, bo wiara jest wstanie wszystko udźwignąć i przezwyciężyć.
Pamiętajcie, że dobro, które okazujecie innym powraca do Was w najmniej spotykanym momencie.



„Amor vincit omnia – miłość wszystko zwycięża”




Już pokazaliście, że chcecie, aby Kinga była z nami. Jednak dla tych, którzy jeszcze nie słyszeli o Kindze i nie mieli możliwości wesprzeć, pomóc to poniżej podaje link do portalu zrzutka.pl i tam zapoznacie się z historią Kingi.








Pozdrawiam Dorota

czwartek, 8 września 2016

Magiczne drzwi


Gdy dowiadujesz się, że będziesz rodzicem to jedyne, o czym marzysz jest zdrowie Twojego dziecka.
Wyobrażasz sobie jak to będzie, gdy przyjdzie Wasze dziecko na świat. W momencie jego narodzin wyobrażasz sobie jego rozwój, pierwszy, uśmiech, pierwszy dotyk, podniesienie główki, obroty z pleców na brzuszek itp. 
Poczekaj i zatrzymaj się na sekundę! Nie wszystko jest takie kolorowe! Wydawałoby się, że niektórzy rodzice nie mają takiego szczęścia, bo ich dzieci rodzą się chore. Powiem Tobie, że jest naprawdę ciężko, ale w momencie narodzin niepełnosprawnego dziecka przed jego rodzicami pojawiają się drzwi. Magiczne drzwi, które otwierają drogę do nowego, a nawet śmiem mówić lepszego życia. Pomyślisz sobie, że zwariowałam, bo jak można widzieć coś dobrego w niepełnosprawności?


Zacznijmy od początku…
Nie mam zdrowego dziecka i nie wiem jak to jest, ale zauważyłam duże różnice między Tobą, a mną.
Czekasz na każdy etap rozwojowy swojego dziecka i nie wyobrażasz sobie, że mogłoby jego nie być. Myślisz o konkretach, nie patrzysz na te maleńkie, najdrobniejsze momenty.
Ja na nic nie czekam, o każdym etapie marze jak mała dziewczynka, która pragnie zostać księżniczką. 
Dzięki temu widzę, co się dzieje, dostrzegam każdy najdrobniejszy i dla Ciebie zwyczajny szczegół.
Ucieszyło Ciebie, gdy Twoje dziecko podciągnęło się samodzielnie, a ja skakałam z radości, gdy mój Syn złapał samodzielnie szczeble od łóżeczka. Wow, ale nowość. Z czego tu się cieszyć?  Widzę to, co jest dla Ciebie oczywiste i cieszę się z rzeczy, które dla mnie są małym zwycięstwem. 
Otworzyłam drzwi do świata, w którym też może być pięknie. Wolałabym się tutaj nie znaleźć, ale skoro już tu jestem to chce czerpać stąd to, co najlepsze. 
Mój Syn wprowadza mnie w swoją bajkę, uczy mnie świata i pokazuje piękno, którego Ty nigdy nie zobaczysz tak, jak ja nie zobaczę piękna, które masz Ty. 
Lubię ten świat, bo tutaj nikt nikogo nie osądza, nie ściga się i nie porównuje. Nie ma lepszych, gorszych, fajniejszych i głupszych. Wszyscy są tacy sami, wyjątkowi i wspaniali. 
Nawet sobie nie zdajesz sprawy, że niepełnosprawni potrafią więcej od nas. 
Nigdy się nie poddają, wszystko sprawdzają od podstaw, cieszą się z drobnostek, lubią każdego, ich serca są pełne miłości i nie mają do nikogo żalu. Dla nich to Ty jesteś inny , ale niedziwny tylko wyjątkowy. Wiesz, co?
Postanowiłam, że spróbuje tego, co mój Igor. Zaczęłam od śniadania i wiesz jak mi było ciężko?
Patrzysz na jogurcik, a w nim okropne lekarstwo, które nie wiem jak smakuje, ale wygląda niezbyt atrakcyjnie. Nie zjadasz jego w 2 minuty, ale w 12 minut i czujesz każdą jego część. Nie chcesz jego, a jednak jesz. Idźmy dalej… Wychodzisz na plac zabaw, łapiesz grabelki i patrzysz się na nie pięć minut, a przy tym chcesz wypowiedzieć milion słów. Wzięłam drugie grabelki i zaczęłam się zastanawiać jak to, co w nich takiego ciekawego? Po upływie 3 minut miałam dość, ale patrzyłam dalej. Jedyne, co zobaczyłam to nierówne wykończenia, kilka odbarwień i tyle, ale coś w nich jest, bo mojemu dziecku się podobają. Przynosimy ulotki do domu i oglądam je w kilka sekund, a raczej zerkam na to, co się w nich znajduje. Moje dziecko przegląda gazetę i tyle emocji przy tym wyraża, a gazetkę potrafi przeglądać 20 minut. Mogłabym wymieniać wiele czynności, ale nie da się tego wszystkiego opisać. Wydaje się, że nasze dzieciaki, te zdrowe i niepełnosprawne nic specjalnego nie robią, bo jedyne, co muszą to się bawić i uczyć. Nie zdajemy sobie sprawy ile wysiłku i energii ich to kosztuje. Te małe rączki i rozumki, potrafią i rozumieją więcej od nas. Będę nudna, bo napiszę coś po raz kolejny. Wszystkie dzieci są wyjątkowe, ale dzieci niepełnosprawne mają niepowtarzalny dar. Są silne jak jacyś bogowie, mają nadprzyrodzone moce, bo zwykły kamień potrafią zamienić w diament, mają tyle miłości w sobie, o której nie masz pojęcia…
Mam dla Ciebie propozycję. Spróbuj, chociaż raz zrobić coś jak Twoje dziecko. Jestem ciekawa, czy podołasz. Tak jak ja chcę, aby mój Syn bawił się z Twoim dzieckiem. Tak Ty idź ze swoim dzieckiem, na spotkanie z dzieckiem niepełnosprawnym. Gwarantuje, że to będzie lekcja dla każdej ze stron. 
Zobaczysz nasz świat, bo my Twój widzimy każdego dnia. Znam Wasz świat, ale będzie mi miło jak Wy poznacie nasz. Sprawisz nam radość jak zechcesz w nim zostać na dłużej, a jeżeli nie to zrozumiem. Tylko proszę nie oceniaj nas.



„Każdy człowiek zasługuje na pełną uwagę drugiego człowieka. 
Miłość i akceptacja nie są zajęciami na pół etatu”




Miłego wieczoru
Dorota

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Nasz moment, nasza więź, nasz rytuał…


Dzisiaj napiszę Wam o czymś, co jest w życiu każdego z Nas. 
Zapewne wiesz, czym jest rytuał i na pewno masz taki swój, który „odprawiasz” każdego dnia. Patrząc przez okulary mojego dawnego życia, moje rytuały nie wnosiły nic specjalnego do mojego życia. Nie ma, co się dziwić, bo wtedy nie zastanawiałam się nad tym, co robiłam i nie cieszyłam się z najdrobniejszych czynności. Budziłam się rano bez myśli, „co nowego nauczy mnie dziś mój rytuał”. 
Dzisiaj jest inaczej, lepiej. Budzę się rano z uśmiechem na twarzy i nie mogę się doczekać kontynuacji moich, a raczej naszych rytuałów. Mówię naszych, bo najpiękniejsze rytuały swojego życia stworzyłam ze swoim Synem. Piszę tego bloga i słucham Disco, a wiesz, dlaczego? Kiedyś disco było w moim życiu podczas imprezki na wiejskiej potupajce, albo na weselichu. Teraz jest z nami każdego dnia, każdego dnia tańczę i śpiewam w rytmie disco. Czytasz to i myślisz, co w tym takiego pięknego?
Wyjątkowe w tym wszystkim jest to, że tańczę ze swoim Synem. Taniec to nasza codzienność, lekarstwo na każde zło, to nauka, emocje, nasza więź. Taniec to nauka, bo dzięki niemu uczę się nowych emocji. Taniec to miłość, mała miłość wielkiego człowieka, którym jest mój Syn. Jeden taniec z nim to milion uśmiechów przepełnionych miłością i szczęściem. Niby trzy kroki w przód i trzy w tył, a jednak nauczyłam się zaufania do samej siebie. Muzyka niesie nas w nieznane i unosimy się niczym wzburzone fale. Nie zastanawiam się nad tym jak tańczyć i dlatego mówię, że zaufałam sobie, swojemu ciału. Taniec to nowa odmiana więzi między nami, to tak jakbym postawiłam swoje pierwsze kroki, bo za każdym razem jest piękniej. Nikt nigdy nie poczuje tego, co Ty podczas wykonywania tego samego rytuału. Można zapytać milion osób, które mają takie same rytuały o ich uczucia. Chociaż odpowiedzi będą podobne to w każdej z nich będzie coś nieosiągalnego dla nas. To, co jest podobne, nigdy nie będzie takie same, bo my jesteśmy różni. Życie jest piękne dzięki temu, co jest tylko Twoje.
Postanowiłam zadać to samo pytanie kilku rodzicom. 
Poniżej przedstawiam pytanie i odpowiedzi.


Czego uczysz się od swojego dziecka podczas Waszego rytuału?


Maja  podczas codziennego rytuału zdaję sobie sprawę jak piękne są chwile, które wydają się takie zwyczajne. Te słodkie chichoty, kiedy trzeba wytrzeć nosek od masełka lub namydlić brzuszek w kąpieli. Uśmiechy od ucha do ucha na widok myszki zrobionej z jaja i rzodkiewki lub świeżo posprzątanego wspólnie pokoju. Moje dzieci przypominają mi jak ważne i cenne są drobnostki, o których często zapominamy w ciągu dnia.

Paulina  Naszym codziennym rytuałem są wieczorne pogawędki, lubię położyć się obok córki i rozmawiać z nią, opowiadać jak minął dzień. A przy niej uczę się wszystkiego na nowo, ale przede wszystkim cierpliwości i wytrwałości. To jak codziennie próbuje, np. usiąść - na dzień dzisiejszy jest dla niej to niemożliwe, ale jest w tym wytrwała i pomimo nieudanej próby stara się kolejny raz i kiedyś te niemożliwe dla niej stanie się możliwe dzięki temu, że się nie poddała i tego uczę się od niej, a przynajmniej bardzo chcę.

Marta → Naszym codziennym rytuałem jest czytanie i oglądanie książek. Przede wszystkim uczę się cierpliwości, której miałam w sobie bardzo mało. Za każdym razem, kiedy książka spada na ziemię, podnoszę ją. Przeczytanie paru stron w obecnym wieku Ignasia trochę graniczy z cudem, bo on chce ciągle wertować kartki (ach ta ciekawość świata!). Drugą rzeczą, jakiej się uczę od własnego syna jest swoboda w podejmowaniu decyzji, on nie zastanawia się nad tym, którą książkę wybrać tylko dokonuje prostych wyborów. Chciałabym kiedyś też, tak jak on dokonywać szybkich selekcji.  :-)

Beata  Każdego dnia moje dziecko mnie zaskakuje. Każdy dzień przynosi dla nas nowe wyzwania, oraz niespodzianki. I mimo, że spędzamy ze sobą cały dzień, to dopiero wieczorem, po kąpieli mamy taki czas tylko dla siebie (nie wliczam karmień, bo jeszcze karmimy piersią, ale jest to krótka chwila "sam na sam"). Kiedy po wieczornej kąpieli zamykamy się w pokoju zazwyczaj czytam synkowi bajki, albo po prostu przytulamy się. Dla mnie to niezwykłe patrzeć, jak jego wszystko fascynuje, cieszy każde spojrzenie, dotyk czy gest. I tutaj dostrzegam coś, o czym wcześniej zapominałam. Mianowice, że należy cieszyć się z małych rzeczy, bo one tworzą spójną całość, a co to jest ? - Szczęście, ja dzięki niemu odkryłam, czym jest szczęście. To po prostu moja rodzina...

Wanda (IG: mila.blanka) "Od małego staramy się wszczepić córkom zamiłowanie do czytania - chcemy aby był to nasz taki mały codzienny rytuał - czytanie na dobranoc. A czego się uczymy? Radości z małych rzeczy i ciekawości świata, których im nie brakuje :)

Maja S. → Usypia ją prawie codziennie. To taki nasz rytuał. Najczęściej to on zasypia pierwszy. A może nawet tak jest zawsze. Patrzę na nich bez końca, długo po tym jak już oboje zasną. Kwintesencja ojcowskiej miłości i bezgranicznego zaufania, jakim dziecko nas obdarza. Dla niej liczymy się tylko my. Nieważne są piękne stroje, samochody i nowe kocyki najmodniejszych firm. W takich chwilach czas zwalnia, świat materialny i sprawy codzienne zupełnie przestają istnieć. Teraz wiem, że można kochać nad życie.

Przeczytałam te wszystkie odpowiedzi i od razu się uśmiechnęłam. Niby podobne wypowiedzi, a jednocześnie każda z nich jest wyjątkowa i przepełniona szczęściem. Gdyby nie codzienne rytuały nasz świat byłby smutny, bo dzięki nim serce każdego z nas napełnia się miłością i pozytywną energią.
Dziś mogę Tobie powiedzieć, że szczęście jest w tych najmniejszych, najzwyklejszych rzeczach. Nie potrzebujesz oczu, aby je dostrzec. Najważniejsze, abyś miał otwarte serce.


"Patrz sercem, bo najważniejsze jest niewidoczne dla oczu"

Pięknego wieczoru
Dorota



czwartek, 18 sierpnia 2016

Jest taki ktoś….


Kto sprawia, że jesteś w stanie przenieść góry i nikt, ani nic Ciebie nie powstrzyma…
Każdy z nas ma momenty, w których nie ma już sił, chciałby usiąść w samotności i zamknąć się sam na sam, ze swoimi myślami. Moment, w którym chciałby przeanalizować swoje życie, swoje postępowanie i postępowanie innych. Tak, aby zrozumieć, dlaczego akurat Ciebie spotkała dana rzecz, dlaczego dzisiaj spotkało Ciebie coś złego ze strony innej osoby, a może to Ty sprawiłeś, że ta druga osoba poczuła się źle. Mówię o złych rzeczach, bo zazwyczaj nie zastanawiamy się nad tym, co dobrego przytrafia się w naszym życiu. Zawsze byliśmy silni, bo każdy z nas ma w sobie ogromną siłę. Gdybyś nie był/nie była silna, to nie byłoby Ciebie na tym świecie. Osoby, które nie są rodzicami mają siłę samą w sobie, która pojawia się z chęcią osiągnięcia czegoś nowego.
Jak to jest z rodzicami? 
Nie wiem jak to wygląda u Ciebie, ale kiedyś, gdy jeszcze nie byłam Matką. Po wielu nieudanych próbach odpuszczałam i zapominałam o tym, co chciałam osiągnąć w danym momencie. Dzisiaj nie poddaje się i choćbym upadła tysiąc razy, to za każdym razem wstaje i zaczynam na nowo. Nie powiem, aby było łatwo, bo czasami mam dość, ale się nie poddaje, a wiesz, dlaczego?
Każdego dnia budzę się z nową siłą i nowymi możliwościami dzięki małej istocie, która jest moim dzieckiem. To mój Syn sprawia, że jestem siłaczką, mam ogrom siły w sobie i nagle jestem w stanie przenieść góry. To, co wczoraj było niemożliwe i nieosiągalne dzięki niemu jest w zasięgu ręki. Oczywiście nic nie jest takie proste i czasami trzeba przebyć tysiące prób, aby to osiągnąć. Dlatego w momencie, w którym osiągniesz swój mały sukces, satysfakcja będzie jeszcze większa.

Nie jestem aniołem, ale dzięki Tobie dostałam skrzydeł, które unoszą mnie każdego dnia.

Nie zapominaj o sobie…


Hej mamo! Nie zapominaj o sobie. Spotkałaś się z tym, że dużo osób jest najmądrzejszych i wiedzą, co jest najlepsze dla Twojego dziecka i dla Ciebie. Starają się ingerować w Twoje życie i za każdym razem widzą coś złego w tym, co robisz? Nie jesteś sama, przerabiałam to rok temu, miesiąc temu, wczoraj, a nawet dzisiaj. Od momentu, w którym zostaniesz rodzicem, zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie widział w Twoim postępowaniu coś złego i będzie mówił, że On zrobiłby daną rzecz inaczej. Czasami są to dobre rady, ale większość tych rad jest od osób, które mają problem ze sobą, bo wiesz łatwo jest wejść z buciorami w cudze życie w momencie, w którym w naszym coś nie wychodzi. Nie przejmuj się tym i nie zastanawiaj się nad tym, co ktoś Tobie mówi. W chwili, w której zastanawiasz się nad słowami innej osoby Ona ma satysfakcje, że zwątpiłeś/łaś w swoje siły i w swoje myśli. W tym momencie siedzi i celebruje swój sukces, bo zaburzył Twój wewnętrzny spokój i Twoją wiarę w siebie. Rób to, co podpowiada Tobie serce. Najważniejsze, abyś myślał o sobie i swoich najbliższych. Tych naprawdę najbliższych, a nie tych, którzy są Twoją rodziną na papierku, a w rzeczywistości w pierwszym lepszym momencie wbijają Tobie nóż w plecy. Teraz powiem Tobie to, co najważniejsze.  Nigdy nie zapominaj o sobie, jeżeli masz jakieś marzenia, chciałbyś coś zrobić, zrób to teraz. Nie słuchaj tych, którzy Tobie mówią, że to nie jest dobry moment, to nie jest Twój czas. Dobry moment jest wtedy, gdy Ty tak czujesz, a nie inni. Ty decydujesz o swoim życiu i o tym, co robisz w danym momencie. Nie pozwól, by inni Tobą sterowali, bo sterują innymi tylko Ci, którzy sami siebie nie akceptują. Jesteś wspaniały taki, jaki jesteś i tylko osoba o dobrym i pełnym miłości sercu dostrzeże Twoje wewnętrzne piękno, którego inni nie dostrzegają.


„ Podążaj za szczęściem, a wszechświat otworzy drzwi dla Ciebie, gdzie były tylko ściany”



Pozdrawiam  Dorota

poniedziałek, 25 lipca 2016

Mama, Mamusia, Matka, Mateczka


Jakiś czas temu podczas spaceru spotkałam grupkę dzieciaczków z domu dziecka. I tak moje myśli cofnęły się o kilka lat w tył do momentu, w którym byłam wolontariuszką w tej oto placówce.

Wtedy pewna mała dziewczynka widząc jak kogoś odwiedza Mama, odeszła kilka kroków dalej i zaczęła ich obserwować. Po kilku minutach, gdy tamta rodzina wyszła, ja podeszłam do tej dziewczynki i zapytałam, dlaczego tak ze smutniała. Powiedziała, że bardzo by chciała zobaczyć swoją Mamusię. Mówiła również, że nie musi jej nic kupować, a nawet jej stąd zabierać, jeżeli nie może. Ona pragnęła tylko usłyszeć z ust swojej Mamy, „Kocham Cię Córeczko”. Wtedy byłam młoda i mimo iż słowa tej dziewczynki zrobiły na mnie wrażenie to nic sobie z nich nie robiłam, bo przecież ja swoją Mamę miałam obok siebie. Dzięki tym wspomnieniom postanowiłam, że dzisiejszy post będzie o Mamach.

Kim jest Mama?
Dla Nas, tych, którzy mają ją przy sobie jest to osobą, która Nas wychowuje, opiekuje się nami, wspiera Nas. Dzięki niej żyjemy, mówimy, chodzimy, mamy swoje nawyki. To Ona uczy Nas żyć, dzięki niej jesteśmy tym, kim jesteśmy teraz. Wiesz, kim jest Mama dla osoby, która jej nie miała?
Nie mogę się wypowiedzieć w tym temacie, bo ja swoją Mamę miałam i mam, ale mogę sobie wyobrazić. Myślę, że dla osoby, która jej nie miała to jak wygrana w lotka, gdyby pojawiła się w ich życiu to stali by się najszczęśliwszymi ludźmi na całym świecie.
Gdy byliśmy dziećmi to Ona, Nas uczyła, pokazała nam piękno i złe strony tego świata. Wracała z pracy i mimo zmęczenie nadal była przy Nas i chociaż marzyła o śnie to z uśmiechem na twarzy, wysłuchała Naszych opowieści, bawiła się z Nami, pomagała przy odrabianiu lekcji. Robiła wszystko, by spełnić Nasze zachcianki, oddawała ostatni kawałek pysznego ciasta, na który akurat miała ochotę. Gdy coś się stało lub ktoś zrobił Tobie krzywdę to, co robiłeś, do kogo uciekałeś? Do Mamy, a wiesz, dlaczego?
Mama to jaskinia, w której mogliśmy i zawsze będziemy mogli schować się przed każdym złe.
Oczywiście było tak, że była tą złą i najgorszą , bo nie pozwalała Nam na niektóre rzeczy. Wkurzała jak mało, kto swoim zrzędzeniem,  dobrymi radami.
Tylko pomyśl sobie, co by było, gdyby nie było jej wtedy w Twoim życiu?
Czy potrafilibyśmy to, co potrafimy teraz? Czy mielibyśmy tyle dobrych, jak i złych wspomnień, które mamy teraz? Czy bylibyśmy tym, kim jesteśmy teraz?

„Za wszystkimi Twoimi historiami, 
zawsze kryje się historia matki, 
ponieważ to w jej historii zaczyna się Twoja”



Kiedyś była najważniejsza…


Kiedyś była najważniejszą osobą w Naszym życiu, nie było dnia, abyśmy o niej nie pamiętali, a teraz?

Często jest tak, gdy wyfruwamy z rodzinnego gniazdka, zakładamy swoje rodziny to Ona nie jest już taka ważna. Nie powinniśmy o niej zapominać, bo Ona mimo złych słów z Naszej strony, zawsze była przy Nas. Niezależnie od tego, jacy dla niej byliśmy i będziemy, Ona jest i będzie. Ona widzi w Nas to dobro, którego inni nie dostrzegają. Gdyby tak Twój świat się zawalił, a wszyscy by się od Ciebie odwrócili, to gdzie byś poszedł?
Oczywiście, że do Mamy, bo Ona zawsze będzie przy Tobie. Nigdy się przed Nami nie zamknie, a jej serce będzie dla Nas otwarte nawet, gdy zabraknie jej na tym świecie.  Pamiętasz to uczucie, gdy było Tobie źle, a Ona bez żadnych pytań Ciebie przytuliła i chroniła swoimi ramionami? Gdy upadamy, Ona podaje nam swoje ręce. Niezależnie od sytuacji, Jej serce zawsze będzie dla Nas otwarte, Ona nigdy się od Nas nie odwróci.
Najpiękniejsze co mogliśmy dostać to Mama, bo jakie byłoby życie bez niej?
Jesteś w stanie sobie wyobrazić, co byłoby bez niej? Nagle Twoje życie skurczyłoby się o połowę, a najpiękniejsze momenty Twojego życia zniknęłyby, z Twojej pamięci.
Nie wiem, jakie masz relacje ze swoją Mamą, kiedy ostatni raz ją widziałeś, kiedy ją słyszałeś?
Ona nie oczekuje od Nas nic, nie potrzebuje pięknych prezentów, wycieczek, jedynie czego pragnie to, abyśmy o niej pamiętali.
Wiesz, co będzie dla niej najpiękniejszym prezentem, główną nagrodą w loterii?
Wystarczy, że powiesz „Kocham Cię Mamo”
Możemy upaść tysiąc razy, a Ona zawsze pomoże Nam się podnieść.
Doceńmy swoje Mamy teraz, bo gdy ich zabraknie, będzie za późno na cokolwiek. Wtedy będziemy mieli żal do siebie, że nie było Nas przy niej, że jej nie docenialiśmy. Tak jak My potrzebujemy Jej w swoim życiu, tak Ona potrzebuje wiedzieć, że o Niej pamiętamy.

Dopiero teraz, gdy sama jestem Mamą, rozumiem ile serca włożyła w moje wychowanie.
Chciałabym być, choć w połowie taką Mamą jak Ona.
To, co czują Nasze Mamy, jesteśmy w stanie zrozumieć dopiero w momencie, w którym same zostajemy Matkami.



„Matka, to najpiękniejsze słowo w językach świata.

Matka, to słowo, które oznacza miłość prawdziwą, która nie zdradza, 
to słowo, które oznacza wierność, które oznacza wielką ofiarę, nawet dla śmierci, dla dobra dziecka”


Życzę miłego dnia
Dorota