niedziela, 22 stycznia 2017

Każda strona coś zyskuje…

Witajcie!
Dzisiaj postanowiłam napisać trzecią serię postów z udziałem innych rodziców.

Mówi Wam coś grupa, klasa integracyjna?

Klasa integracyjna to taka, do której uczęszczają dzieci zdrowe oraz chore. Takie grupy są bardzo ważne nie tylko dla rozwoju dzieci niepełnosprawnych, ale również wpływają na rozwój dzieci zdrowych. Jak wiadomo dzieci chore rozwijają się lepiej wśród dzieci zdrowych, ponieważ uczą się od nich nowych umiejętności, nabywają prawidłowe odruchy itp.  Taka grupa ma również wpływ na zdrowe dzieci, gdyż nauczą się One jak pomagać innym, nauczą się tolerancji, empatii i wielu innych rzeczy. Osoby niepełnosprawne pokazują jak cieszyć się z najdrobniejszych rzeczy. Pokazują, że nie ma rzeczy niemożliwych, a ograniczenia siedzą w naszych głowach.

Nigdy nie miałam problemu, by przebywać z osobami niepełnosprawnymi. Od zawsze takie osoby są dla mnie autorytetami, bo kto nauczy nas tolerancji, wiary w siebie i radości z najmniejszych rzeczy lepiej od nich?

Od jakiegoś czasu uczęszczam z Igusiem do żłobka. Co prawda na razie tylko Igi obserwuje inne dzieci, a przy tym uczy się poprzez naśladowanie. Dzieci są bardzo miłe i pomocne, a rodzice nie mają nic przeciwko, aby Igi bawił i uczył się z ich dziećmi. Kiedyś jedna terapeutka chciała posłać nas do przedszkola specjalnego. Oczywiście się nie zgodziłam. Jednak czasem są takie przypadki, że to jest jedyne wyjście. Pamiętaj, że masz prawo decydować o losie swojego dziecka, a jak nie spróbujesz kilku możliwości to nie będziesz wiedział jak jest i jak może być.
Poniżej przedstawiam Wam pytania, które zadałam rodzicom zdrowych dzieci oraz Ich odpowiedzi.
Zanim zaczniesz czytać to przygotuj się na długi tekst. Jak wytrwasz do końca to znaczy, że masz niezłą cierpliwość. 

Co myślisz o klasach, grupach integracyjnych? 
Czy posłałabyś swoje zdrowe dziecko do takiej grupy?

Karolina --> Hejka! Ja osobiście jestem za integracyjnymi i w moim przekonaniu oprócz plusów oczywistych dla chorych dzieci plusem jest to dla tych zdrowych ze uczą się "życia " z ludźmi z pewnymi ograniczeniami. Mam wrażenie, że nasze pokolenie właśnie było wychowane tak, że później nie wiedzieliśmy jak mamy się zachowywać widząc osobę poruszającą się na wózku albo z zespołem downa. Więc ja bym nie miała nic przeciwko temu, żeby dzieciaki uczyły się w klasach integracyjnych.


Edyta --> Jestem jak najbardziej za. Co za tym idzie, mój średni syn chodzi do takiej klasy. Miałam możliwość obserwować dzieciaki, bo chodziłam pomagać na basenie klasie syna i dzieci bardzo wspierały i pomagały koledze. Dzięki takim klasom dzieciaki uczą się empatii i nie szydzą z innych.

Mariola --> Dla mnie nie ma różnicy chore dziecko, zdrowe dziecko. Zawsze byłam uczona tego, że nikt nie jest od nikogo lepszy czy gorszy. Według mnie nie ma takiego podziału , każde dziecko ma takie same prawa i z każdy dzieckiem trzeba się liczyć. To my starzy budujemy jakieś podziały między dziećmi, to my jesteśmy od tego, aby nauczyć nasze dzieci tolerancji! Każde dziecko jest ważne, wszystkie dzieci nasze są. Każde dziecko zasługuje na miłość i dobro.

Magda --> Hej. Jestem jak najbardziej za. Sama chodziłam do takiej klasy w podstawówce. Chciałabym, żeby Szymek miał kontakt z każdym dzieckiem. I chciałabym go nauczyć szacunku do dzieci, które są chore, bo to nie Ich wina, ani ich rodziców.


Asia --> Sama chodziłam do szkoły z klasą integracyjną niestety miało to miejsce w gimnazjum. W klasie było dwóch chorych chłopców i inni bardzo im dokuczali. Może kwestia wieku, może wychowania. Ja sama jestem za takimi klasami, ale uważam, że uczniowie powinni mieć stałe zajęcia z psychologiem żeby te chore dzieciaki nie miały jeszcze więcej smutków w życiu.

Ania --> Po pierwsze studiowałam doradztwo zawodowe i rehabilitacyjne ( miałam bardzo dużo zajęć z pedagogiki specjalnej i psychologii społecznej), dzięki czemu miałam świadomość tego, co daje grupa integracyjna. Ale tak naprawdę dopiero praktyki pokazały jak to wygląda. Miałam styczność z wieloma dziećmi niepełnosprawnymi i Ich rodzicami i większość z nich była wręcz przeszczęśliwa, że Ich dzieci mimo swojej choroby, przebywają ze zdrowymi dziećmi!  Że chociaż przez chwile czują normalność, ze maja koleżanki i kolegów. Swoje miejsce w klasie! To było niesamowite. Taka klasa działa w dwie strony, gdyż dzieci zdrowe uczą się przede wszystkim tolerancji i pomocy! Dlatego bez żadnych oporów zapisałabym Igę do klasy integracyjnej J na pewno zyskałby na tym wiele jej rozwój emocjonalny i wrażliwość, a także bezinteresowna chęć pomocy drugiemu człowiekowi. Klasy integracyjne są bardzo potrzebne i powinno być ich o wiele więcej. Jestem jak najbardziej za!

Sandra --> Pewnie, że bym posłała. To, że jedne dzieci są chore nie znaczy, że są gorsze i muszą przebywać w zamkniętym środowisku. A dzieci zdrowe też na tym korzystają, bo uczą się od nich, że mimo iż w życiu mają jakieś problemy świetnie potrafią sobie z nimi poradzić J, a jak trochę gorzej w czymś wychodzi im dana rzecz to powinni od małego mieć wpajane, że warto pomagać.

Agnieszka --> Hej moja droga! Pewnie,  że Ci odpowiem. Moja córka chodziła w Polsce do przedszkola integracyjnego. T o był mój świadomy wybór. Jak najbardziej uważam, że nie powinno dzielić się dzieci, bo każde z nich i te zdrowe i te z problemami uczą się czegoś od siebie. Zdrowe np. tolerancji, pomocy ,zrozumienia, a dzieci chore są wśród swoich rówieśników i nie jestem lekarzem, ale wydaje mi się, że uczą się pracować w grupie . Jestem jak najbardziej na TAK.

Aleksandra --> Hej. Szczerze mówiąc do tej pory się nad tym nie zastanawiałam, bo temat szkoły jest dla mnie jeszcze odległy. W związku z tym, że ja nigdy nie miałam nic przeciwko osobom niepełnosprawnym w moim otoczeniu, tak samo chce wychować swoich synów, więc nie stanowiłoby to dla mnie problemu a tym bardziej dla nich J

Iza --> Jasne, żebym posłała. W takiej klasie dziecko uczy się szacunku i zrozumienia w stosunku do innych dzieci. Dzięki temu od małego jest bardziej tolerancyjne.

Laura --> Cześć! Hmmm ciekawe pytanie. Ja nie widzę żadnych przeciwskazań, a nawet uważam że to korzystna sytuacja dla obu stron J Uczy otwartości, tolerancji na „inność” chociaż myślę, że chore dzieciaki tak naprawdę nie różnią się znacząco od tych zdrowych.

Marta --> Dobrze, że poruszamy ten temat. Ważny temat, który często w ostatnich czasach staje się tematem tabu.  Każdy bowiem chce urodzić zdrowe dziecko. Gdy tak się jednak stanie szybko zapominamy, że to ZDROWIE jest najważniejsze. Zaczynamy wymagać więcej. Chcemy,  by nasze dziecko było piękne i uzdolnione. Porównujemy nasze dzieci do maluchów z otoczenia. Pojawia się stres gdy nasza pociecha jeszcze nie siedzi, nie raczkuje, nie robi pierwszych kroków w tym samym czasie co rówieśnicy . Wpadamy w wir  często zapominając o istocie macierzyństwa. Sama temu uległam, ale na szczęście  potrafiłam się zatrzymać. Wiem jak kruche jest życie. Jak ważna jest chwila, moment i bycie TU i TERAZ. Wiem jak ważne jest zdrowie. Cieszę się i dziękuję Bogu, że Kaja jest zdrowa. To najcenniejszy dar. Reszta zależy od  nas. I tak wierzę głęboko, że mam wpływ na to jakim człowiekiem będzie Kaja. I chce, tak bardzo chce żeby była DOBRA. Co to znaczy? Życzę sobie żeby była wrażliwa, miała w sobie empatię, potrafiła bezinteresownie pomagać  innym i cieszyła się z tego co ma, nie w sensie materialnym. Żeby cieszyła się z wartości jakie posiada, by były dla niej najważniejsze i by zawsze była im wierna. Nie jest to łatwe zadanie, ale to nasza, Rodziców, rola by zostało one wykonane.
W zdobywaniu tych wartości na pewno pomoże Kai kontakt z chorymi dziećmi. Nie można dzielić ludzi na dwie kategorie” Chorzy”  i „Zdrowi”. Nie godzę się na to. Człowiek jest Człowiekiem i każdemu należy się szacunek. Szkoły z klasami integracyjnymi uczą empatii. Rozwijają wrażliwość i rozszerzają spojrzenie na świat. Sprawiają, że dzieci nie patrzą na nikogo z góry a nade wszystko nie tworzą podziałów. To niezwykle istotne dla mnie, jako Mamy dlatego jeśli tylko będzie taka możliwość Kaja będzie uczęszczała do klasy integracyjnej. To będzie dobra lekcja dla Niej i dla Mnie.

Sylwia --> Myślę, że takie dzieci nie powinny być rozdzielane i nie powinno być podziału na „zdrowe” i „chore”. Dziecko to dziecko i najbardziej uczy się od swoich rówieśników. Tak, posłałabym do takiej grupy swoje dziecko. Uważam, że wiele by wyniosło z takiej integracji, nie chodzi o współczucie tylko o zrozumienie siebie nawzajem, aby nie czuły się gorsze od innych.

Wiesz, miałam nadzieję, że chociaż jedna odpowiedź będzie inna. W życiu bywa różnie, a ludzie bywają strasznie bezuczuciowi w stosunku do osób różniących się od nich samych.  Skoro tyle osób jest tak dobrego zdania na temat jedności różnych grup społecznych to znaczy, że Świat idzie w dobrym kierunku. Zawsze znajdą się osoby, które będą przeciwko jedności i nie wiem, czy chodzi tutaj tylko o brak tolerancji. Wydaje mi się, że duża ilość takich osób boi się „inności”. Staram się Ich od razu nie skreślać, bo wierzę, że jak poznają daną osobę to zmienią swoje zdanie. 

Na to jak postrzegamy innych ludzi ma wpływ to, czego nauczyli nas rodzice. To od nas zależy jak nasze dzieci będą traktować drugiego człowieka.

Oczywiście przyjdzie moment, w którym sami zdecydują jak chcą traktować innych. Pamiętaj, że jak nauczysz teraz swoje dziecko akceptacji, wsparcia i pokażesz jemu różne grupy społeczne to będzie miało duży wpływ na rozwinięcie jego poglądów w przyszłości. 



Na koniec chciałabym powiedzieć Tobie o 3 wyjątkowych osobach, które są według mnie wzorami godnymi naśladowania.

1. Marlena, to dzięki niej moje początki z niepełnosprawnością Igora nie były, aż takie ciężkie. Poukładałam sobie to wszystko  i się nie poddałam, bo siłę dała mi pewna myśl w mojej głowie „Marlena dała radę, walczyła o Mele i wygrała jej, Ich wspólne życie”. Wiedziałam, że ja też dam radę wygrać dla Igorka i udźwignę to wszystko razem z nim. Marlena nawet nie wie, że dała mi siłę i pokazała, że niemożliwe jest możliwe. Pokazała, że wystarczy chcieć i walczyć.

2. Marzena to osoba, która pokazuje, że mimo przeciwności losu, jaką jest niepełnosprawność dziecka można wejść na szczyty … Szczyty nie tylko miłości matczynej, rodzicielskiej, ale również przyjaźni między dzieckiem, a rodzicem. Patrząc na nią i Arka myślę sobie „ też chce być w przyszłości taką przyjaciółką swojego dziecka”.

3. Instagramowy „Iron_wheels”. Trafiłam na niego niedawno i od razu wiedziałam, że jest to człowiek o dobrym sercu. Nie mówię o wózku, na którym się porusza tylko o tej wariackiej iskrze w oczach. Mimo swojej niepełnosprawności wspiera niepełnosprawne osoby i pokazuje, że Ich marzenia są na wyciągnięcie ręki. Jest to żywy dowód na to, że ograniczenia siedzą tylko w naszych głowach.


Postanowiłam, że Im również zadam pewne pytania. Dziewczyn zapytałam o to, jaki wpływ na  rozwój Ich dzieci mają dzieci zdrowe?

Przedstawiam Ich odpowiedzi:


Marlena-->Towarzystwo dzieci zdrowych stymuluje Amelkę do rozwoju. Mimo swoich niedoskonałości, próbuje  funkcjonować jak rówieśnicy. Zmusza ją to do większej kreatywności, bo poruszając się na wózku trzeba często modyfikować nawet najprostsze czynności. Cieszę się, że sobie z tym radzi. Posłanie jej do przedszkola było dobrą decyzją. Dzięki niemu wiem, jak bardzo samodzielne potrafi być dziecko, które miało nikłe szanse na przeżycia.


Marzena--> Są inspiracją i siłą napędową do pokonywania barier i dają chęci do walki o normalne funkcjonowanie w społeczeństwie. Dzieci nie widzą przeszkód, nie wytykają palcem, nie przeszkadzają, akceptują stan rzeczy, co bardzo jest pomocne przy pierwszych kontaktach w grupie i obcowaniu z nowym środowiskiem. Jest to dla nas bardzo istotne, aby nasze dzieci nie czuły się gorsze i nie widziały przeszkód w otwieraniu się przed środowiskiem, a ich ograniczenia nie były czymś dominującym, co nie pozwoli im na przebywanie z osobami w pełni sprawnymi. Ponadto pomagają one w budowaniu pewności siebie przez nasze dzieci, ponieważ jeżeli jest się akceptowanym przez innych ze swoimi problemami pozwala to na postawianie sobie wyższych celów, otwieranie się na świat i likwidację w głowie barier, które zazwyczaj blokują cele i marzenia. A choroba często staje się wymówką. Dlatego istotny jest kontakt z rówieśnikami, którzy znajdują się w innym położeniu, gdyż w przyszłości przyniesie to same pozytywy dla naszych dzieci.

Natomiast Krzysztofa zapytałam jaki wpływ na jego rozwój mają osoby zdrowe i jak ważne jest ich wsparcie.
Krzysztof (Iron_wheels)-->Na pewno ważne jest by czerpać energię nie tylko z osób z niepełnosprawnością tak jak ja. Znacznie poprawiamy swoje możliwości inspirując się osobami, sportowcami  którym trudno nam będzie dorównać jednak determinacji i chęć bycia jak najlepszym pozwala nam zapomnieć o tym co nas ogranicza a za razem być ponad to, w moim przypadku niepełnosprawność została gdzieś w tyle. Jest trochę jak mój cień towarzyszy mi ale to ja dyktuje jak żyjemy. Niepełnosprawność nie jest dla mnie wyznacznikiem tylko ja wyznaczam drogę 😊

Osoby zdrowe w pełni sprawne czasem zapominają o tym, że mają nieograniczone możliwości, że jedyne co ich ogranicza to lenistwo. Ludzie czasem są ślepi nie widzą szczęścia  jakie daje nam życie, zauważają je dopiero wtedy kiedy coś stracą czy zostanie im zabrane.



Najważniejsze jest, aby nie oceniać i dać prawo każdemu chociaż w jakimś stopniu normalnie funkcjonować. Uwierz mi, że możemy się wiele od siebie nauczyć. 
Jeżeli akceptujesz i nie boisz się niepełnosprawności oraz „inności” różnych grup społecznych to wierz mi, że fajny z Ciebie człowiek. I pamiętaj, że ograniczenia są tylko w Twojej głowie. 



Ja i wiele innych osób  wybieramy jedność, a Ty ?




Miłego Tygodnia

Dorota

piątek, 16 grudnia 2016

Masz najcenniejszy dar świata…




Witajcie. Na wstępie chciałabym Was przeprosić za długą nieobecność. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że nie miałam czasu i sił na pisanie postów.  W ostatnich miesiącach razem z Igusiem spędziłam trochę czasu na oddziałach. Jednak miniony tydzień był jednym z trudniejszych. Podejrzewano u Igora bardzo poważną chorobę i nie można było nic zrobić przez 7 dni poza czekaniem na ostateczną diagnozę. Trudno mi było wytrzymać, bo chociaż wierzyłam, że będzie dobrze i miałam przy swoim boku wspaniałe wsparcie…. Bałam się niesamowicie, a gdzieś tam w głowie układałam sobie scenariusz z czarnymi myślami. Tak minął ten tydzień i nadeszła wyczekiwana środa. Jest nasza kolej i wchodzimy do gabinetu. Serce waliło mi jak oszalałe, a ja nie myśląc wale prosto z mostu do lekarza „czy Igor ma ….”. Po zaledwie kilku sekundach usłyszałam najpiękniejsze wieści „nie ma guza…, a wyniki są w normie”. Nie wyobrażasz sobie jak wielki kamień spadł z mojego serca i nie tylko z mojego. Przy okazji chciałabym podziękować najbliższym osobom, które wiedziały, co się dzieje i wspierały mnie jak tylko mogły. Dzięki im i ich modlitwie dzisiaj jesteśmy w domku i możemy w spokoju walczyć o dalszy rozwój Igiego. 
Już jakiś czas temu chciałam Tobie napisać o cennym darze, który masz. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, że masz miliony, a może miliardy w swojej kieszeni.
Twój dzień zaczyna się od kawki bądź herbatki, a potem biegniesz w pogoni za pieniędzmi?
Marzysz o pięknym domu, fajnym samochodzie, wyjątkowych wakacjach, a może odkładasz każdy grosz na spłatę kredytu? Masz rację to są ważne rzeczy, ale czy najważniejsze?
Nie masz tych wszystkich podobno potrzebnych rzeczy, jakie ma Twój znajomy, a może szef? 
Odpowiedz na pytanie: Czy masz zdrowie?
Jeżeli je masz to uwierz mi, że jesteś miliarderem! Nie jedna osoba zazdrości Tobie tego daru, który masz. Chciałabym być na Twoim miejscu, chciałabym biec w pogoni za czymś innym niż zdrowie.
Chciałabym odprowadzać Synka do żłobka, chciałabym iść do pracy, chciałabym nie modlić się o poprawę Igora zdrowia, chciałabym nie jeździć do szpitali, chciałabym nie kupować tych wszystkich leków, chciałabym móc wziąć te wszystkie problemy zdrowotne mojego dziecka na siebie.
Ja mogę tylko chcieć, ale nic nie zwróci zdrowia mojemu dziecku. Jedyne, co mogę robić to starać się o poprawę zdrowia mojego wojownika.  Zastanów się czy warto biec w tym „wyścigu szczurów” i zaharowywać się na śmierć nie patrząc na to, co jest ważne? Wyobraź sobie, że dorobiłeś się tego, o czym zawsze marzyłeś i nagle Ty bądź ktoś z Twoich najbliższych zachoruje. Co myślisz? Podejrzewam, że jesteś w stanie oddać wszystko, aby Tylko mieć zdrowie. Wtedy będzie już za późno… Jedyne, co będziesz mógł robić to walczyć  i się modlić. Nie wiem, czy zwracasz uwagę na swój stan zdrowia, chodzisz na badania kontrolne, zastanawiasz się czy Twoje gorsze samopoczucie ma drugie dno? Jeżeli nie to wierz mi, że warto. Dzisiaj możesz myśleć, że to zwykłe zmęczenie, a za tydzień bądź miesiąc może być zbyt późno. Dlatego mam do Ciebie prośbę.
Pomyśl o swoim zdrowiu, zastanów się, co będzie, gdy Ciebie zabraknie. Co zrobią Twoi bliscy, gdy zachorujesz? Co Ty zrobisz, gdy Twoja ukochana osoba zachoruje? Leć w pogoni za swoimi priorytetami, ale pamiętaj o swoim zdrowiu. 
„Człowiek najpierw pragnie być pięknym, potem bogatym a na końcu tylko zdrowym”
Niech to tylko zdrowie stanie się Twoim celem. Zdrowy szczęściarzu uwierz mi na słowo, że masz największe bogactwo.
„Jeśli tracisz pieniądze, nic nie tracisz. Jeśli tracisz zdrowie, tracisz wszystko..”

Zwracając uwagę na ostatnie wydarzenia i na to, że zbliża się nowy rok, a razem z nim czas na rozpoczęcie turnusów rehabilitacyjnych… Chciałabym Ciebie prosić o wsparcie w toczeniu tej nierównej walki z PTLS. Więcej dowiecie się wchodząc w podany niżej link.







Nie wiem, czy pojawi się jeszcze jakiś post przed świętami. Dlatego już dzisiaj chciałabym życzyć Tobie 
spokojnych, rodzinnych, przepełnionych miłością, a przede wszystkim zdrowych Świąt Bożego Narodzenia.

Pozdrawiam Dorota


czwartek, 17 listopada 2016

W małym ciele wielka siła…


Dzień dobry.
Dzisiaj jest światowy dzień wcześniaka, a razem z nim w mojej głowie ustawiły się wszystkie wspomnienia.

Jest 28.02.2014r. leże na porodówce, jestem przygotowywana do cc, a z moich oczu płynie wulkan łez. Położna i lekarz próbują mnie uspokoić i choć mam wewnętrzny spokój to jednocześnie wszystkie emocje ze mnie wychodzą, tona ręczników nie wystarcza, a łzy płyną i płyną. Wybiła godzina 9:50 i nagle słyszę „ urodziła Pani Synka”. Pierwsza myśl w mojej głowie, którą wykrzyczałam na głos to „Czy Igorek żyje!?”. Położna mówi, że żyje, a ja pytam, dlaczego nie płacze…. Po chwili usłyszałam trzy delikatne i prawie bezgłośne stęknięcia, których nie można nazwać płaczem. Obok mnie pełno służby medycznej, a przed moimi oczami mignęła mała pytka. Nie widzę mojego Synka, nie mogę jego dotknąć, słyszę tylko jakieś rozmowy lekarzy i personelu medycznego, a po chwili widzę , że wywożą w trybie natychmiastowym mojego wojownika. Leżę na Sali pooperacyjnej i patrzę na wszystkie mamy, które mają przy sobie swoje maluszki. Moje serce krwawi z rozpaczy i miłości. Stan Igusia jest ciężki, a ja mogę zobaczyć tylko Jego zdjęcia. Jest taki malutki i delikatny. Leżę i nie mogę nic zrobić, a On kilka metrów dalej walczy o swoje życie. Nie ma żadnych szans na przeżycie, lekarze każą przygotować się na najgorsze. Mijają godziny, rodzina może zobaczyć mojego Synka, a ja mogę, co najwyżej zerkać na zdjęcia. Co kilka minut pytam, co z Igusiem, jak On się czuje, czy żyje …. Jest coś po godzinie 17, a moi bliscy odjeżdżają. Zostaje sama ze zdjęciami i modlę się o życie mojego chłopca. Około godziny 22 ubłagałam lekarza, abym mogła zobaczyć mojego Synka. Pielęgniarka przychodzi z wózkiem i każe mi usiąść, a ja odnajduje w sobie siły i mówię, że szybciej dojdę na intensywną terapię. Położna przygotowuje mnie do wizyty u mojego dziecka. Wchodzę na salę i widzę 1950g szczęścia i 47cm miłości. Łzy napływają do oczy, On jest taki piękny, wygląda jak maleńka żabka, jest taki kruchy, a zarazem silny. Jego serduszko walczy, bo bardzo chce żyć. Lekarz jest w szoku, że wygrywa walkę z czasem, z godziny na godzinę jest coraz lepiej. Mówię do Igiego, że jestem Jego Mamą, że kocham Jego nad życie. Leży w inkubatorze, a ja przez maleńkie okienko mogę dotknąć mojej maluśkiej rączki. Małe paluszki mają tyle siły, że mocno ściskają mój palec, a ja wiem, że urodziłam Wojownika. Mijały minuty, godziny, doby, a On walczył i rozkochiwał mnie w sobie coraz bardziej. Wydawałoby się, że bardziej kochać nie można, a tu proszę do dnia dzisiejszego kocham coraz mocniej i poznaje nowe znaczenia miłości. Wpatruje się w tą maleńką istotkę i nagle otwierają się te piękne oczka. Są większe od całego ciałka, tak to jest mój Synek, ma tak piękne i duże oczka, które przenikają całe moje ciało. Każdego dnia poznaję jego i wierzę, że będzie dobrze. Pierwszy uśmiech! Ach, co to było za wydarzenie. Skradł moje serce po raz kolejny i skrada je do dzisiaj z każdym uśmiechem, którego mamy więcej od Was, bo on jest zaletą choroby genetycznej, którą posiada mój Syn. Mija 8 doba życia, a ja mogę wziąć na ręce tą maleńką kruszynkę. Nie da opisać się tych emocji. Wyobraź sobie, że nie możesz wziąć swojego dziecka na rączki, nie możesz przytulić, pocałować. Jakbyś się czuła?
Wtedy wygrałam swój pierwszy milion w totka! Mój Synek tuli się do mojego serca, a ja czuję, że urodziłam się na nowo. Nadeszła 11 doba, Igi zostaje przeniesiony z inkubatora do łóżeczka. Następnego dnia idę zabrać moje dziecko z intensywnej terapii. Zaczyna się nasze wspólne życie razem, a nie osobno. 
Po 15 dniach możemy wyjść do domku z wagą 2010g, bo w czwartej dobie waga spadła do 1740g mimo narodzin w 37 tygodniu. Mijają dni, tygodnie, miesiące, a my jeździmy od lekarza do lekarza, jeździmy na rehabilitacje. Mija 8 miesiąc, a rezultatów zero, diagnoz zero, a jedyne, co słyszymy to „ Państwa dziecko będzie leżało, nic nie da się zrobić..” Pierwsza myśl w głowie „ Szukamy innego specjalisty" i tak trafiliśmy na najlepszą Panią neurolog. Nagle słyszymy, że wszystko jest możliwe, że to nie jest tylko wcześniactwo, że jest jakiś większy problem. Rozpoczynamy rehabilitację z inną rehabilitantką i nową metodą. Mijają kolejne miesiące, a w 2015r. słyszymy diagnozę „ Zespół Wad Wrodzonych – Zespół Potocki Lupski. Ta diagnoza stawia nowe możliwości, wiadomo, co jest, co trzeba robić, mamy świadomość jak może być. W  16 miesiącu pojawiają się pierwsze efekty rehabilitacji i nagle nadzieja staje się prawdą. Rosnę z każdym postępem mojego dziecka. Przewijamy się przez szpitale, różne badania i zabiegi za nami, a dzisiaj mój Syn ma 33 miesiące. Dziś wiem, że nie ma rzeczy nie możliwych. Trzeba brać poprawkę na to, co mówią inni, nawet wykwalifikowani specjaliści. Iguś według lekarzy nie miał żyć, miał leżeć, miał być „wiotki jak roślinka”, a dzisiaj? 
Mam Synka, który pomimo nieuleczalnej choroby, pomimo wielu wad i chorób walczy. Każdego dnia się rozwija i choć nigdy nie będzie w pełni zdrowy, a Jego stan zdrowia skacze, co 5 minut to jestem dumna, że jestem Jego Mamą. Mam największe szczęście, że to właśnie ja jestem Jego Mamą, że to właśnie On jest moim Synem. On się nie poddał i ja się nie poddam, bo siła jest w nas, a nasza miłość zwycięży wszystko. 




„Musicie być mocni mocą miłości, która jest potężniejsza niż śmierć… Musicie być mocni miłością, która cierpliwa jest, łaskawa jest…”






Miłego dnia
Dorota 

niedziela, 6 listopada 2016

Miłość prawdziwa wszystko zwycięży …

Hej. W planach miałam inny post, który jest już gotowy, ale wszystko się zmieniło, gdy zobaczyłam pewne zdjęcia. Pamiętacie Kingę, o której kilka postów wcześniej wspomniałam? To młoda, piękna i niesamowicie silna kobieta, która zmaga się z zaawansowanym stadium nieoperacyjnego raka żołądka, ale o tym już sobie przeczytajcie sami.

Kinga spotyka się z Mikołajem od kilku lat, a w tym czasie przeżyli wiele wspólnych przygód. Mikołaj zaraził Ją swoją pasją do siłowni. Kinga osiągnęła mistrzostwa w kulturystyce i fitnessie zarówno w Polsce jak i na Świecie.W momencie, gdy usłyszała o swojej diagnozie ich całe życie runęło.

Wiesz, co mógł zrobić Mikołaj?

Mógł powiedzieć „ Przepraszam Kinga nie dam rady”, „Ja nie chcę tak żyć, nie chcę się bać o Twoje życie”. No właśnie mógł. Właśnie w tym momencie przemówiła prawdziwa, silna, niezniszczalna miłość. Przecież Mikołaj to zdolny, inteligentny mężczyzna i zapewne niejedna kobieta ogląda się za nim. Mógłby zmienić swoje życie, ale tego nie zrobił, bo jego życiem jest Ona. Wiem, o czym mówię, bo tylko człowiek z prawdziwą i szczerą miłością jest w stanie poświęcić się dla drugiej osoby. Prawdziwa miłość pojawia się właśnie w tych najtrudniejszych momentach naszego życia. Jest najdelikatniejsza, najspokojniejsza, najwierniejsza, a przede wszystkim jest największym i najlepszym lekarstwem tego świata. Gdyby jej zabrakło na tym świecie to, jacy byśmy byli? Jakby wyglądało nasze życie? Miłość sprawia, że jesteśmy w stanie przenieść góry. Zapewne Ich codzienne czynności sprawiają im ogrom trudu, cierpienia, ale jestem pewna, że  potrafią czerpać z nich szczęście. Ono może być niewidoczne dla nas, ale jak myślisz, jak Oni się czują? Wiem, że z każdą czynnością pojawia się nowe znaczenie czułości, troski, bezpieczeństwa, a przede wszystkim miłości. Wydawałoby się, że zmiana kroplówki to obowiązek, ale Ciebie zaskoczę. Powiem Tobie, co zobaczyłam na zdjęciach, w których jest uwiecznione podłączanie kroplówki  i podawanie leku Kindze.

Troska, bo On wie, że dzięki niemu Ona poczuje się lepiej. Szczęście, bo z lepszym samopoczuciem pojawi się na Jej twarzy większy uśmiech. Radość, bo niezależnie od miejsca są razem. Poczucie bezpieczeństwa, bo kto zajmie się Kingą lepiej od mężczyzny jej życia. Najważniejsza w tym wszystkim jest MIŁOŚĆ. Miłość, którą widzę w ich rękach, w ich oczach, w każdym ich wspólnym zdjęciu. Tutaj nie ma nic udawanego. Wszystkie uczucia są widoczne, bo One przebijają ich wnętrza, wylatują ponad Ich.



Jesteś szczęśliwy/a, zakochany/a? Oddałbyś za swoją ukochaną połówkę życie, a Ona swoje za Twoje? Pewnie odpowiesz mi tak. Nic nadzwyczajnego, bo zazwyczaj taką odpowiedź można usłyszeć, gdy ktoś jest bliski naszemu sercu. Niestety prawdziwą odpowiedź na to pytanie dostaniesz dopiero, gdy znajdziesz się w takiej sytuacji. Pokazywać miłość można na pokaz i wydawałoby, że każdy w nią uwierzy. Przecież zdjęcia całujących się par są takie urocze. Jednak tej prawdziwej miłości nie trzeba nic dodawać, nie trzeba starać się jej pokazać, Ona pokaże i obroni się sama. 
Zostawiam Was ze zdjęciami przepełnionymi miłością i ludźmi, którzy są dla siebie stworzeni.


„Prawdziwa miłość to nie związek idealny, bo taki nie istnieje, ale pełen kłótni i godzenia, łez i uśmiechów. I mimo, że jest ciężko i ma się dość, nie poddajesz się, bo wiesz, że z Tą osobą jesteś szczęśliwszy niż z kimkolwiek innym”.










Autor zdjęć: Sławomir Świetlik

„Amor vincit omnia – miłość wszystko zwycięża”



Pozdrawiam Dorota

piątek, 14 października 2016


Każde nowe doświadczenie sprawia, że poznajemy dotąd nieznaną część siebie...


Hej. Jest piątek wieczór, a ja siedzę w pociągu i wracam z uczelni. Zakładam słuchawki i włączam "Alan Walker - Faded" w różnych wersjach. W głowie myśl "Dorcia wyłącz się i nie myśl przez chwilę". Ta myśl szybko ucieka i nagle zapala się lampka w głowie, która nasuwa mi temat nowego posta. Biorę długopis i zaczynam przelewać swoje przemyślenia na kartkę.
 

Strzelamy słowami jak ślepakami...



Każdego dnia wypowiadamy milion słów. Rozmawiamy z kimś, a czasami mówimy sami do siebie. Staramy się być mili, ale czasem to nie wychodzi. Najwięcej przykrych słów kierujemy w stronę naszych najbliższych. Nie zastanawiamy się nad tym co mówimy, tylko strzelamy słowami jak ślepakami. Nieważne gdzie, ale ważne by bolało. Gdy skończymy ,myślimy sobie " po jaką ... te słowa", " Co ja zrobiłam/zrobiłem". Jeżeli takie są nasze myśli to jest dobry znak, bo rusza nas sumienie i w głębi serca potrafimy przyznać się do błędu. Wszystko super, ale zastanówmy się przez chwilę, czy potrafimy podejść do danej osoby i powiedzieć... "Przepraszam za moje słowa. Zdaję sobie sprawę, że Ciebie zraniły i postaram się zmienić. Nie obiecuję, że to nastąpi, bo czasem strzeli mi coś do łba i znowu będę paplać głupoty". Nie! Taka Nasza natura, że takie przepraszam rzadko się zdarza. Zazwyczaj jest to coś takiego... "Przepraszam i więcej tego nie zrobię". Za jakiś czas znowu to samo i identyczna gadka. Osób, które nie popełniają tych samych błędów i potrafią się do nich przyznać jest bardzo mało. Po kilku dniach, a czasem tygodniach wszystko wraca do normy i wydaje się nam, że nie ma sprawy. Wybacz, że Ciebie rozczaruje, ale sprawa jest. To, co złego, przykrego mówimy drugiej osobie na zawsze zostaje wewnątrz jej. Chociaż z czasem wybaczy, to nigdy nie zapomni. Mamy to do siebie, że w słabszych chwilach wypominamy to, co wydarzyło się dawno temu i nie widzimy swoich błędów, ale cudze. Nie da się zapomnieć, ale może łatwiej by się żyło, gdybyśmy starali się nie wracać do przykrych wydarzeń. Na pewno zrobi się lżej na sercu osobie, której przyznamy się do tego jak ją skrzywdziliśmy i naprawdę zrozumiemy swój błąd. Oczywiście przyznajmy się do czegoś co rzeczywiście zrobiliśmy, a nie do tego, co ktoś nam wmawia. Nie uchronimy każdego przed naszymi niewyparzonymi językami, ale możemy pokazać, że mamy serca i uczucia, które czasem odnajdujemy po fakcie. 

"Nasze złe czyny wbijają nóż, a złe słowa wbijają ostrza. Rana od noża kiedyś się zagoi, a ślady ostrza zostaną w Nas na zawsze. Grunt to starać się żyć teraźniejszością, a nie przeszłością"

Miłego weekendu
Dorota

wtorek, 27 września 2016

Wewnętrzna siła


Hej. Dzisiaj opowiem Wam pewną historię. 
Była pewna młoda kobieta, która spełniała swoje marzenia. Każdy cel, który pojawił się w jej głowie od razu stawał się jej sukcesem. Piękna, mądra, a zarazem silna kobieta, która dzięki swojej wewnętrznej radości sprawiała, że uśmiech pojawiał się na innych twarzach. Pewnego dnia wszystko prysnęło niczym bańka mydlana. Usłyszała diagnozę zaawansowane stadium nieoperacyjnego raka żołądka. Wydawałoby się, że jest to wyrok. 
Zatrzymajmy się na sekundkę, bo tutaj zaczyna się wszystko od nowa…
Wiesz, dlaczego akurat Ona usłyszała taką diagnozę, a nie Ty?
Dlaczego mój Syn choruje na nieuleczalny zespół wad wrodzonych, a nie ja?
Dlaczego Amelka od momentu swoich narodzin przeszła tyle operacji i ma tak poważne problemy ze zdrowiem, a nie jej mama?
Nie bez powodu ten u góry wybrał sobie Ich, jako swój cel. 
Myślimy sobie, jaki ten świat jest okrutny, dlaczego właśnie takie osoby zmagają się z takimi problemami zdrowotnymi.
Nic nie dzieje się bez przyczyny, a Bóg wybrał właśnie Ich, bo wie, że ani Ty, ani Ja nie poradzilibyśmy sobie z takimi przeciwnościami losu.
Tylko wyjątkowe osoby dotykają przeróżne choroby, bo One mają niesamowitą siłę walki. Każdy zły wyrok są wstanie obrócić w diament pełen dobrych i niewidocznych dla oczu chwil oraz rzeczy. Amelka oraz Igor również usłyszeli, że nie mają szans na życie, a jednak dzisiaj są z nami. Wiem, co czują rodzice Kingi, bo nie ma nic gorszego niż wyrok śmierci wydany na Twoje dziecko. Te dwie małe istoty pokazały, że mają jeszcze sporo dobrego do zrobienia na tym świecie i dzisiaj mimo przeciwności losu są z nami i walczą każdego dnia o lepsze jutro. Wierzę, że Kinga da radę i pokona to choróbsko. Ona jeszcze ma sporo do zrobienia i dzisiaj zmaga się z tą chorobą nie tylko dla siebie, ale też dla najbliższych, dla nas wszystkich, abyśmy zobaczyli, że nie ma rzeczy niemożliwych. Wiem, że Kinga dostała drugie życie, chociaż na razie jest ciężkie to przyjdzie moment, w którym dostanie złoty i najważniejszy medal w swoim życiu. Wiesz, dlaczego Ona, nasze dzieciaczki i wszystkie chore osoby są jeszcze na tym świecie? Ich serca pragną żyć i walczą, aby być z nami. Łapią garściami szczęście z najdrobniejszych rzeczy i wierzą w to, co wydawałoby się niemożliwe. Nie każdy z nas ma tak ogromną, wewnętrzną siłę walki jaką mają Oni. Dopiero przy nich i dzięki nim możemy zobaczyć jak wspaniałe, a zarazem kruche jest życie. Są to wzory do naśladowania, bo mimo trudów i ciężkich kłód rzuconych im pod nogi nie poddają się, a z każdym dniem jeszcze bardziej walczą o swoje marzenia.



„Aby osiągnąć wielkie rzeczy, musimy nie tylko działać ale i marzyć. Musimy nie tylko planować, ale też wierzyć”




Miłość przezwycięży wszystko


Dzisiaj zobaczyłam filmik, w którym wypowiadał się partner Kingi, a z jego oczu płynęły łzy. Łzy żalu, smutku, złości, a zarazem wielkiej miłości i radości, bo może siedzieć przy boku Kingi. Obejrzałam ten filmik kilka razy i pewnie jeszcze kilkanaście razy obejrzę, a za każdym razem płynęły łzy z moich oczu. Nie tylko łzy wzruszenia i podziwu jak silna jest ich miłość, ale łzy matczyne. Po włączeniu play za każdym razem wracały mi wspomnienia z intensywnej terapii, w której stałam przy maleńkim łóżeczku i ze łzami w oczach modliłam się o życie małego człowieka, mojego Synka. Wiem, że ta prawdziwa, szczera miłość jest wstanie przezwyciężyć wszystko. Tą prawdziwą miłość można zobaczyć właśnie w takich trudnych i najcięższych chwilach naszego życia. Chciałabym napisać coś jeszcze, ale nie potrafię, bo pisząc ten post łzy płyną ze mnie strumieniami. Proszę Was, abyście nigdy nie przestawali okazywać miłości najbliższym. I wierzcie, bo wiara jest wstanie wszystko udźwignąć i przezwyciężyć.
Pamiętajcie, że dobro, które okazujecie innym powraca do Was w najmniej spotykanym momencie.



„Amor vincit omnia – miłość wszystko zwycięża”




Już pokazaliście, że chcecie, aby Kinga była z nami. Jednak dla tych, którzy jeszcze nie słyszeli o Kindze i nie mieli możliwości wesprzeć, pomóc to poniżej podaje link do portalu zrzutka.pl i tam zapoznacie się z historią Kingi.








Pozdrawiam Dorota

czwartek, 8 września 2016

Magiczne drzwi


Gdy dowiadujesz się, że będziesz rodzicem to jedyne, o czym marzysz jest zdrowie Twojego dziecka.
Wyobrażasz sobie jak to będzie, gdy przyjdzie Wasze dziecko na świat. W momencie jego narodzin wyobrażasz sobie jego rozwój, pierwszy, uśmiech, pierwszy dotyk, podniesienie główki, obroty z pleców na brzuszek itp. 
Poczekaj i zatrzymaj się na sekundę! Nie wszystko jest takie kolorowe! Wydawałoby się, że niektórzy rodzice nie mają takiego szczęścia, bo ich dzieci rodzą się chore. Powiem Tobie, że jest naprawdę ciężko, ale w momencie narodzin niepełnosprawnego dziecka przed jego rodzicami pojawiają się drzwi. Magiczne drzwi, które otwierają drogę do nowego, a nawet śmiem mówić lepszego życia. Pomyślisz sobie, że zwariowałam, bo jak można widzieć coś dobrego w niepełnosprawności?


Zacznijmy od początku…
Nie mam zdrowego dziecka i nie wiem jak to jest, ale zauważyłam duże różnice między Tobą, a mną.
Czekasz na każdy etap rozwojowy swojego dziecka i nie wyobrażasz sobie, że mogłoby jego nie być. Myślisz o konkretach, nie patrzysz na te maleńkie, najdrobniejsze momenty.
Ja na nic nie czekam, o każdym etapie marze jak mała dziewczynka, która pragnie zostać księżniczką. 
Dzięki temu widzę, co się dzieje, dostrzegam każdy najdrobniejszy i dla Ciebie zwyczajny szczegół.
Ucieszyło Ciebie, gdy Twoje dziecko podciągnęło się samodzielnie, a ja skakałam z radości, gdy mój Syn złapał samodzielnie szczeble od łóżeczka. Wow, ale nowość. Z czego tu się cieszyć?  Widzę to, co jest dla Ciebie oczywiste i cieszę się z rzeczy, które dla mnie są małym zwycięstwem. 
Otworzyłam drzwi do świata, w którym też może być pięknie. Wolałabym się tutaj nie znaleźć, ale skoro już tu jestem to chce czerpać stąd to, co najlepsze. 
Mój Syn wprowadza mnie w swoją bajkę, uczy mnie świata i pokazuje piękno, którego Ty nigdy nie zobaczysz tak, jak ja nie zobaczę piękna, które masz Ty. 
Lubię ten świat, bo tutaj nikt nikogo nie osądza, nie ściga się i nie porównuje. Nie ma lepszych, gorszych, fajniejszych i głupszych. Wszyscy są tacy sami, wyjątkowi i wspaniali. 
Nawet sobie nie zdajesz sprawy, że niepełnosprawni potrafią więcej od nas. 
Nigdy się nie poddają, wszystko sprawdzają od podstaw, cieszą się z drobnostek, lubią każdego, ich serca są pełne miłości i nie mają do nikogo żalu. Dla nich to Ty jesteś inny , ale niedziwny tylko wyjątkowy. Wiesz, co?
Postanowiłam, że spróbuje tego, co mój Igor. Zaczęłam od śniadania i wiesz jak mi było ciężko?
Patrzysz na jogurcik, a w nim okropne lekarstwo, które nie wiem jak smakuje, ale wygląda niezbyt atrakcyjnie. Nie zjadasz jego w 2 minuty, ale w 12 minut i czujesz każdą jego część. Nie chcesz jego, a jednak jesz. Idźmy dalej… Wychodzisz na plac zabaw, łapiesz grabelki i patrzysz się na nie pięć minut, a przy tym chcesz wypowiedzieć milion słów. Wzięłam drugie grabelki i zaczęłam się zastanawiać jak to, co w nich takiego ciekawego? Po upływie 3 minut miałam dość, ale patrzyłam dalej. Jedyne, co zobaczyłam to nierówne wykończenia, kilka odbarwień i tyle, ale coś w nich jest, bo mojemu dziecku się podobają. Przynosimy ulotki do domu i oglądam je w kilka sekund, a raczej zerkam na to, co się w nich znajduje. Moje dziecko przegląda gazetę i tyle emocji przy tym wyraża, a gazetkę potrafi przeglądać 20 minut. Mogłabym wymieniać wiele czynności, ale nie da się tego wszystkiego opisać. Wydaje się, że nasze dzieciaki, te zdrowe i niepełnosprawne nic specjalnego nie robią, bo jedyne, co muszą to się bawić i uczyć. Nie zdajemy sobie sprawy ile wysiłku i energii ich to kosztuje. Te małe rączki i rozumki, potrafią i rozumieją więcej od nas. Będę nudna, bo napiszę coś po raz kolejny. Wszystkie dzieci są wyjątkowe, ale dzieci niepełnosprawne mają niepowtarzalny dar. Są silne jak jacyś bogowie, mają nadprzyrodzone moce, bo zwykły kamień potrafią zamienić w diament, mają tyle miłości w sobie, o której nie masz pojęcia…
Mam dla Ciebie propozycję. Spróbuj, chociaż raz zrobić coś jak Twoje dziecko. Jestem ciekawa, czy podołasz. Tak jak ja chcę, aby mój Syn bawił się z Twoim dzieckiem. Tak Ty idź ze swoim dzieckiem, na spotkanie z dzieckiem niepełnosprawnym. Gwarantuje, że to będzie lekcja dla każdej ze stron. 
Zobaczysz nasz świat, bo my Twój widzimy każdego dnia. Znam Wasz świat, ale będzie mi miło jak Wy poznacie nasz. Sprawisz nam radość jak zechcesz w nim zostać na dłużej, a jeżeli nie to zrozumiem. Tylko proszę nie oceniaj nas.



„Każdy człowiek zasługuje na pełną uwagę drugiego człowieka. 
Miłość i akceptacja nie są zajęciami na pół etatu”




Miłego wieczoru
Dorota